ladder (drabina)
Powszechnie rozpowszechnione przesądy, że chodzenie pod drabiną przynosi pecha, są częściowo związane z obawami przed czarownicami, zwłaszcza podczas polowań na czarownice w Ameryce kolonialnej. Nie wszystkie czarownice zostały spalone - np. w Anglii i koloniach amerykańskich wieszano wiedźmy. Kiedy upadli, spadli poniżej drabiny prowadzącej na szubienicę. Wierzono, że jeśli wiedźma dotknie kogoś stojącego w pobliżu, zwłaszcza gdy zaczerpnęła tchu, osoba ta wkrótce umrze. Przesąd był tak silny, że wielu ludzi wierzyło, że klątwa umierającej wiedźmy może trwać długo po śmierci. Nawet przejście pod drabiną na szubienicę długo po egzekucji groziło śmiertelną klątwą
Lady Sheba (1920 - 2002)
Samozwańcza "Królowa Czarownic", która zyskała rozgłos w amerykańskim czarostwie pod koniec lat 60. i 70. XX wieku. Ustanowiła precedens w 1971 roku, publikując swoją księgę cieni. Lady Sheba urodziła się jako Jessie Bell w górach Kentucky. Powiedziała, że jej rodzina praktykowała czary od siedmiu pokoleń i odziedziczyła jej zdolności parapsychiczne jako prezenty. Kiedy miała około sześciu lat, jej babcia wprowadziła ją w czary, zaczynając od opowieści o irlandzkich krasnoludkach i małych ludziach. Każdego wieczoru Lady Sheba szła ze swoją babcią, aby przygotować talerzyk z mlekiem dla małych ludzi. Gdy dorosła, nauczyła się więcej i uświadomiła sobie, że różni się od większości innych ludzi. Choć była wątłym dzieckiem, wiedziała, że posiada moce i wiedzę, których nie posiadali inni. Lady Sheba powiedziała, że otrzymała "rękę mocy", która umożliwiła jej ochronę innych. Podobno na jej prawej dłoni znajdowały się symbole, które mogli zobaczyć tylko inni wróżbici. Jej imię w rzemiośle wzięło się z wewnętrznej świadomości we wczesnym okresie życia, że oprócz nazwiska rodzinnego zawsze była "Sheba", być może w poprzednim życiu. Wierzyła, że mieszkała wcześniej w Irlandii Północnej lub Szkocji, chociaż nigdy formalnie nie próbowała zbadać swoich przeszłych wcieleń. Lady Sheba powiedziała, że została inicjowana jako czarownica w latach trzydziestych. Dzieliła swój czas między czary i wychowywanie rodziny. (Ona i jej mąż wychowali czterech synów i cztery córki). Rodzina przeprowadziła się do Michigan około 1950 roku. W 1971 Lady Sheba założyła własną tradycję, Amerykański Zakon Bractwa Wicca, którego była arcykapłanką. Tradycja łączyła jej własne celtyckie dziedzictwo z magią Indian amerykańskich. Jej rytuały ściśle nawiązują do tradycji Gardnera, z wyjątkiem tego, że kowenowie (patrz sabat) czczą raczej szaty niż niebo (nago). Ponieważ wpłynęła na tworzenie dodatkowych sabatów, Lady Sheba powiedziała, że została "Królową Czarownic" nad nimi wszystkimi. Jej sabaty rozprzestrzeniły się w Stanach Zjednoczonych, z kilkoma za granicą. Jej talizmanem był duży pierścionek z rubinem, który nosiła na prawym, wskazującym palcu jako obrońca przed złem i przynoszący szczęście. Widziała wizje w kamieniu i powiedziała, że inni też czasami widzą wizje. Nie pozwoliła nikomu jej dotknąć, aby nie została złamana moc ochronna. Lady Sheba zwróciła na siebie uwagę publikacją The Magick Grimoire, zbiorem fragmentów jej osobistego zeszytu zaklęć i rytuałów, z których część przekazała jej rodzina. Jej druga książka, The Book of Shadows, opublikowana w 1971 roku, wzbudziła kontrowersje w wiccańskiej społeczności. Księga Cieni zawierała prawa, zrewidowane gardnerowskie rytuały i opisy sabatów, informacje tradycyjnie uważane za utrzymywane w tajemnicy wśród czarownic. Upubliczniając to, Lady Sheba została oskarżona o naruszenie tej tradycji. Broniła swojej decyzji o opublikowaniu książki, mówiąc, że została pokierowana przez Boginię, aby to zrobić. W 1973 roku Rada Obszaru Miast Bliźniaczych Amerykańskiego Zakonu Bractwa Wicca została utworzona przez przywódców kowenu, chociaż wszystkie tradycje zostały zaproszone do udziału. Rada brała aktywny udział w tworzeniu w latach 1973-74 Rady Czarownic Ameryki. W połowie lat 80. tylko kilka sabatów było częścią Bractwa.
Lancaster (również Lancashire), Czarownice
Dwa godne uwagi procesy czarownic w Anglii miały miejsce w rejonie Pendle Forest w hrabstwie Lancaster w latach 1612 i 1633. Procesy z 1612 r. są odnotowane w aktach prowadzonych przez urzędnika sądowego Thomasa Pottsa, opublikowanych jako książeczka, która przedstawia wiedźmę, stereotyp czarownic. Procesy z 1633 r. dotyczyły chłopca, którego ojciec zmusił do składania fałszywych zeznań, co doprowadziło do ponad 30 aresztowań i 17 wyroków skazujących.
Procesy z 1612. Około 20 osób zostało oskarżonych o czary w pierwszych dużych procesach czarownic w północnej Anglii. Centralnymi postaciami były dwie stare i zgrzybiałe kobiety - Elizabeth Sowthern, pseudonim "Old Demdike", która miała około 80 lat, oraz Anne Whittle, pseudonim "Old Chattox", która miała około 60 lat - rywalki w służbie czarodziejstwa i sztuk magicznych dla miejscowej ludności. W marcu 1612 Old Demdike została przesłuchana przez miejscowego sędziego, który otrzymał doniesienia, że jest czarownicą. Niewidoma kobieta przyznała się do bycia czarownicą i wskazała palcem na swoją wnuczkę, Alison Device i Old Chattox. Cała trójka została aresztowana i przetrzymywana w zamku Lancaster. Old Demdike powiedziała, że około 20 lat temu, wracając do domu z żebractwa, została zatrzymana w lesie Pendle przez ducha lub diabła w postaci chłopca, którego płaszcz był w połowie czarny, a w połowie brązowy. Diabeł powiedział, że jeśli odda mu swoją duszę, może dostać wszystko, o co poprosi. Zapytała o imię diabła i usłyszała: "Tibb". Old Demdike się zgodziła. Przez następne pięć czy sześć lat pojawiał się jej Tibb i pytał, o co jej chodzi, ale ona wielokrotnie go odrzucała. Pod koniec sześciu lat, pewnego sobotniego poranka, kiedy Old Demdike miała dziecko na kolanie i spała, Tibb pojawiła się pod postacią brązowego psa i wysysała krew spod lewego ramienia. Powiedziała, że to doświadczenie pozostawiło ją "prawie szaloną" na około osiem tygodni. Old Demdike zeznała również, że jej córka, Elizabeth Device, pomogła niejakiemu Richardowi Baldwynowi w jego młynie tuż przed Bożym Narodzeniem w 1611 roku. Prowadzona przez Alison Device, Old Demdike udała się do Baldwyn, by poprosić o wynagrodzenie. Baldwyn odpowiedział: "Zejdźcie z mojej ziemi, kurwy i czarownice, jedną z was spalę, a drugą powieszę", na co Old Demdike odpowiedział: "Nie dbam o ciebie, powieś się". Gdy kobiety odchodziły, pojawił się Tibb i wezwał Old Demdike do zemsty. Zgodziła się i powiedziała: "Pomścij się albo z niego, albo jego". Tibb zniknął i nigdy więcej go nie zobaczyła. Old Chattox wyznała, że 14 lat wcześniej weszła w "diabelską, odrażającą profesję czarów" dzięki "nikczemnej perswazji i radzie" Old Demdike. Diabeł ukazał się jej na podobieństwo mężczyzny, a za namową Old Demdike obiecała mu swoją duszę i dała mu miejsce do ssania przy jej żebrach. Czarownice zostały nagrodzone ucztą z jedzeniem i piciem. Old Chattox został oskarżony, według Potts, za zbrodnicze praktyki "różnorodnych nikczemnych i diabelskich sztuk zwanych czarami, zaklęciami, urokami i czarami" w celu spowodowania śmierci niejakiego Roberta Nuttera z Pendle Forest. Alison Device wyznała, że po kłótni z Baldwynem, jedna z jego córek zachorowała następnego dnia, zwlekała przez rok i zmarła. Wierzyła, że jej babcia zaczarowała dziecko na śmierć. Device została również oskarżona o laminowanie starego handlarza. W Wielki Piątek kwietnia, w ciągu tygodnia po uwięzieniu kobiet w zamku Lancaster, córka Old Demdike, Elizabeth, zwołała spotkanie swojej rodziny i Old Chattox, aby omówić plan ich uwolnienia. Spotkanie odbyło się w Malking Tower, leśnym domu Old strażnika i wysadzą zamek prochem. Zgodnie z planem grupa zorganizowała ucztę, która obejmowała skradzioną baraninę, bekon i wołowinę. Kiedy sędzia, Robert Nowell, dowiedział się o spotkaniu, aresztował i wysłał do zamku dziewięć zaangażowanych osób: Elizabeth Device i jej syna Jamesa Device; Anne Redfearne, córkę Old Chattox; Alicja Nutter; Katarzyny Hewit; Jane i John Bulcock, matka i syn; Isabel Robey; i Margaret Pearson. Innym zaangażowanym udało się uciec. W sumie w sierpniu postawiono przed sądem 20 osób. Zeznawali przeciwko sobie. Głównymi świadkami były dzieci Elizabeth Device, Alison, James, który miał dwadzieścia kilka lat, i Jennet (również podana jako Jannet), dziewięcioletnia dziewczynka. Zeznawali przeciwko matce. Jennet powiedziała, że Elizabeth miała chochlika o imieniu Ball, którego wysłała, by zamordował każdego, kto jej nie podobał. James powiedział, że widział Balla w kształcie brązowego psa, a także widział, jak jego matka robiła gliniane obrazy. Następnie Elżbieta wyznała zeznania swoich dzieci. Jennet następnie oskarżył Jamesa, mówiąc, że użył innego chochlika w postaci psa, Dandy′ego, by zaczarować ludzi na śmierć. Jakub wyznał. Anne Redfearne została uniewinniona od zarzutu zaczarowania Roberta Nuttera na śmierć. Ten werdykt był tak niepopularny, że Redfearne został ponowiona za zaczarowanie ojca Nutter, Christophera Nuttera, na śmierć. Tym razem została skazana. Alice Nutter, żona Christophera, została oskarżona o zabicie Henry′ego Myttona i została nazwana przez trzech Device. Na powieszenie skazano dziesięć osób: Old Chattox, Elizabeth, James i Alison Device; Annę Redfearne; Katarzynę Hewit; Jane i Johna Bulcocków; i Isabel Robey. Old Demdike zmarła w więzieniu przed procesem, a Margaret Pearson została skazana na mniejszą karę pręgierza i rok więzienia. Resztę uniewinniono. W swojej relacji z procesów sekretarz sądowy Potts określił oskarżonych jako najnędzniejszą z wiedźm. Elizabeth Device była "wstrętną wiedźmą", "barbarzyńskim i nieludzkim potworem, bez przykładu", którą "napiętnowano niedorzecznym znakiem w naturze, już od urodzenia, którym było jej lewe oko, stojące niżej niż (sic!) drugie ; jeden patrzący w dół, drugi patrzący w górę, tak dziwnie zdeformowany, jak najlepsi, którzy byli obecni na tym zaszczytnym zgromadzeniu i wielka publiczność, twierdzili, że nieczęsto widywali podobne." Old Chattox była "bardzo starym, uschniętym, wyczerpanym i zgrzybiałym stworzeniem, prawie stracił wzrok". Old Demdike był "najgorszą wiedźmą, jaka kiedykolwiek mąciła światło dzienne". Dwadzieścia jeden lat później Jennet Device zaangażowało się w drugie duże procesy czarownic na obszarze Pendle Forest.
Procesy z 1633 roku. Ten epizod w historii polowania na czarownice rozpoczął się od syna rolnika, Edmunda Robinsona, około 10 lub 11 lat, który wydawał się mieć bujną wyobraźnię. Według jego opowieści, pewnego dnia był na skraju lasu i zobaczył dwa charty, które, jak sądził, należały do sąsiada. Próbował posadzić je na zająca, ale kiedy odmówiły kursu, pociągnął bicz i zaczął je bić. Zamienili się w małego chłopca i kobietę, którą znał, matkę Dickenson. Dickenson zaoferował mu pieniądze za sprzedanie duszy diabłu, ale odmówił. Wyjęła z kieszeni uzdę i założyła ją na małego chłopca, który zamienił się w konia. Chwytając Edmunda, Dickenson wskoczył na konia i jechał po terenie, aż dotarli do dużej stodoły. Był to sabat czarownic i na ucztę zebrało się około 50-60 osób. Edmund obserwował sześć brzydkich czarownic ciągnących liny przywiązane do sufitu stodoły, które znosiły mięso, masło, chleb, mleko wpadające do misek, gorące puddingi i inne smakołyki. Edmund był tak przerażony, że zdołał uciec z domu. Ojciec Edmunda kazał chłopcu złożyć zeznanie władzom. Ponieważ Edmund nie znał nazwisk wszystkich obecnych na szabacie, wysyłano go po wsiach do kościołów i miejsc publicznych, aby rozpoznać ich wzrokiem. Za każdą zidentyfikowaną czarownicę otrzymywałby opłatę. Taka zachęta musiała być nie do odparcia i, popychany przez ojca, Edmund oskarżył ponad 30 osób, w tym Jennet Device. Siedemnaście z nich nosiło znamię wiedźmy, zostało osądzonych i skazanych. Wśród nich była Matka Dickensona, młoda kobieta, która wyznała, że sprzedała swoją duszę Diabłu za pieniądze, które później zniknęły, oraz inna, która została oskarżona o wylanie wiadra z wodą pod górę. Ta ostatnia najwyraźniej miała zwyczaj toczenia wiadra w dół i biegania przed nim. Miejscowi sędziowie podejrzewali, że oprócz czarów dzieje się coś paskudnego i skierowali sprawy do Rady Królewskiej. Śledztwo przeprowadzone przez biskupa Chester ujawniło, że starszy Robinson był skłonny przyjąć łapówki za ukrywanie dowodów przeciwko oskarżonemu. Czterech więźniów wysłano do Londynu, gdzie przebadano ich pod kątem znamion wiedźm, ale żadnego nie znaleziono. Zapytany Edmund przyznał w końcu, że podczas rzekomego sabatu zbierał śliwki. Został zmuszony do wymyślenia tej historii przez swojego ojca, który starał się zarobić szybkie pieniądze. Więźniowie zostali zwolnieni (niektórzy zginęli w więzieniu), a Robinson senior trafił do więzienia.
Lancre, Pierre de (1550?-1631?)
Niesławny francuski sędzia procesowy, który terroryzował region Basków, wysłał około 600 osób na śmierć na stosie i skompilował szczegółowe sprawozdania dotyczące rzekomych piekielnych działań podczas sabatów czarownic. Jules Michelet, który w swojej pracy, Satanizm i czary, w dużej mierze polegał na pismach Pierre′a de Lancre, nazwał de Lancre "coś z Gaskona, chełpliwego i próżnego z własnych osiągnięć … człowiek dowcipny i przenikliwy, mający oczywiste stosunki z pewnymi młodymi czarownicami, był w stanie poznać całą prawdę". Julio Caro Baroja w The World of Witches (1961) opisuje de Lancre jako "[człowieka] opętanego pragnieniem ujawnienia działalności przestępczej, który przyjął religię jako podstawę kodeksu karnego". Pierre de Lancre urodził się jako Pierre de Rosteguy, sieur de Lancre, między 1550 a 1560 rokiem. Jego ojciec był bogatym winiarzem, który przyjął nazwisko "de Lancre", gdy został urzędnikiem królewskim. Pierre otrzymał wykształcenie jezuickie. Studiował prawo w Turynie i w Czechach, został prawnikiem. W 1609 dwóch ludzi z Labourd zwróciło się do Parlamentu Francuskiego z prośbą do Henryka IV o wysłanie sędziów, aby zajęli się czarownicami, które nękały ten region. Jednym ze składających petycję był Siegneur de Saint-Pei z Urtubi, który uczestniczył w sabatach i wierzył, że wiedźma wysysa jego krew. Henryk IV zgodził się i wyznaczył de Lancre oraz człowieka o imieniu d′Espaignet (pisane również d′Espagnet). Otrzymali pełnomocnictwa plenarne, które nie podlegają odwołaniu. De Lancre bardzo poważnie traktował swoją pracę. Postrzegał lud Kraju Basków jako nieodpowiedzialny i niemoralny los, łatwą zdobycz dla diabła. Ze względu na swoje położenie geograficzne i odrębny język, Baskowie byli postrzegani jako tajemniczy i odizolowani. Mężczyźni byli przede wszystkim żeglarzami, którzy wyruszali na długie wyprawy rybackie do Kanady i Nowej Fundlandii, pozostawiając swoje kobiety, aby zarządzały wioskami i wspierały siebie i swoją rodzinę. Po powrocie mężczyźni marnowali swoje zarobki na uroczystości, dzikie tańce i picie. Ponadto wśród Basków szerzyły się przesądy i wierzenia w magię. Nic więc dziwnego, że czary najwyraźniej opanowały ludność. De Lancre wydawał się zarówno zafascynowany, jak i odrzucony przez baskijskie kobiety. Jak mówi Michelet, "sady sędzia, który je pali, jest cały czas oczarowany ich fascynacjami". W swoich pismach sam de Lancre opisał baskijskie kobiety w następujący sposób:
Kiedy widzisz, jak przechodzą, z włosami powiewającymi na wietrze i muskającymi ramiona, są tak pięknie przystrojone i przystrojone, że idąc, z pięknymi lokami, że słońce prześwitujące przez nich jak przez chmurę tworzy migoczącą aureolę. olśniewający blask … Stąd niebezpieczna fascynacja ich oczu, niebezpieczna dla miłości nie mniej niż za czary.
Pojawienie się de Lancre i d′Espaignet w Labourd w maju 1609 roku wywołało wielki niepokój. Część mieszkańców, przewidując nadchodzący rozlew krwi, uciekła w góry, do Hiszpanii i do Nowej Fundlandii. Większość jednak pozostała w swoich domach. Początkowo przesłuchiwani nie udzielali żadnych informacji. Tamę oporu przełamała 17-letnia Margarita, która być może myślała, że może się uratować, denuncjując innych. Zrobiła to bardzo szczegółowo, umożliwiając sędziom rozpoczęcie wciągania podejrzanych. Byli torturowani, nakłuwani w poszukiwaniu niewrażliwych miejsc i szukali śladów wiedźmy. W niektórych torturach uczestniczyła sama Margarita. Wyznania wplątały się w innych, aż do momentu, gdy rodzina w Labourd nie została oskarżona o czary. De Lancre był niedyskryminujący w zdobywaniu dowodów. Nikt nie był za młody, za stary ani za słaby fizycznie lub umysłowo - wierzył im wszystkim. W dużym stopniu polegał na świadectwach dzieci. Niektórzy nawet w wieku pięciu lat przyznali się do uczęszczania na sabaty i jazdy na miotłach i grzbietach kóz; niektórzy zeznawali przeciwko własnym matkom. De Lancre zebrał liczne opowieści o nocnych sabatach oraz warzeniu maści i trucizn. W obliczu spowiedzi baskijskie czarownice były najbardziej aktywne i diaboliczne ze wszystkich w Europie. Spotykali się co tydzień, czasem prawie codziennie, o każdej porze, nawet podczas mszy. Tłumy liczące do 2000 osób uczestniczyły w czterech głównych sabatach odbywających się w ciągu roku. Tańczyli nago, jedli trupy, kopulowali, odprawiali czarne msze i czcili diabła. Robili trucizny z ropuch, które niszczyły uprawy, w tym jedną niesamowitą mieszankę grillowanych ropuch i chmur, która niszczyła drzewa owocowe. D′Espaignet zrezygnował ze stanowiska w czerwcu, pozostawiając de Lancre′a samego. De Lancre przekonał się, że znaki czarownic nosi około 3000 osób, w tym duchowieństwo. Powiedział, że lokalni księża wysłali marynarzy do Nowej Fundlandii, a następnie sprowadzili z Japonii diabły, które kopulowały z pozostałymi żonami. De Lancre przeforsował procesy i egzekucje. Od czasu do czasu grał na lutni z ławki i kazał skazanym czarownicom tańczyć przed nim. Pierwsza grupa czarownic do spalenia wymieniła wiele innych, co tak rozwścieczyło mieszkańców miasta, że zaatakowali skazanych, gdy byli prowadzeni wozami na stosy, wołając, by wycofali swoje oskarżenia. De Lancre relacjonuje, że w sabat po tych pierwszych spaleniach tchórzliwy Diabeł nie pojawił się ani przez następne trzy sabaty, ale wysłał w jego miejsce gorszego chochlika. Szatan rzekomo powiedział swoim wyznawcom, że wiedźmy nie zostaną spalone, ale de Lancre udowodnił, że jest kłamcą. W pewnym momencie de Lancre przekonał się, że czarownice i diabeł próbowali zaatakować go pewnej nocy, gdy spał w zamku w Saint Pe. W nocy 24 września diabeł podobno wszedł do jego sypialni i odprawił czarną mszę. Czarownice wdarły się pod zasłony jego łóżka, by go otruć, ale nie mogły tego zrobić, ponieważ był chroniony przez Boga. Diabeł uprawiał seks z jedną z czarownic. Według innej wersji opowieści, diabeł i czarownice nie mogli dostać się do sypialni, ale odprawili dwie czarne msze. Według de Lancre, kiedy ostatnia czarownica, która została osądzona i stracona, została podpalona, żywa na stosie, rój ropuch uciekł z jej głowy. Widzowie zareagowali gradem kamieni, tak że wiedźma została prawie ukamienowana, zanim pochłonęły ją płomienie. Jedna wielka czarna ropucha zdołała jednak uniknąć kamieni, patyków i płomieni i uciekła. Pod koniec podróży prawnej de Lancre w 1610 r. otrzymał urlop i udał się do Rzymu, Neapolu i Lombardii. Gdzieś między 1612 a 1622 został nagrodzony za wielkie zasługi dla państwa i został radcą stanowym w Paryżu. Opisał szczegóły swoich prób i badań w trzech pracach: Tableau de l'inconstance des mauvais anges et démons (Opis niestałości złych aniołów) (1612); L'Incredulité et miscréance du sortil?ge jawaement convaincue (Niedowierzanie i niedowierzanie zaklęciom) (1622); i Du sortil?ge (Czarodziejstwa) (1627). Zmarł w Paryżu w 1630 lub 1631 roku.
Laveau, Marie (1794?-1881 i 1827-1897)
Najsłynniejszą "królową voodoo" w Ameryce Północnej były właściwie dwie osoby: matka i córka. Jako liderki wyznawców voodoo (termin używany w tamtych czasach) w Nowym Orleanie w XIX wieku, obie kobiety uosabiały sensacyjny urok: magiczne moce, kontrolę nad swoimi kochankami i wrogami oraz seks. Marie Laveau I podobno urodziła się jako wolna kolorowa kobieta w Nowym Orleanie w 1794 roku. Miała afroamerykańskie, białe i indyjskie pochodzenie i czasami opisywana była jako potomkini francuskiej arystokracji lub córka zamożnego białego plantatora. Akta jej małżeństwa z 4 sierpnia 1819 r. z Jacquesem Parisem, wolnym kolorowym z Saint-Domingue (Haiti), podają, że Marie była nieślubną córką Charlesa Laveau i Małgorzaty Darcantel. Paris był kwadronem - w trzech czwartych biały. Niedługo po ślubie zniknął, być może wracając do Saint-Domingue. Około pięć lat później jego śmierć została odnotowana, ale nie ma zaświadczenia o pogrzebie. W tym czasie Laveau nazywała się już wdową Paris i podjęła pracę jako fryzjerka dla bogatych białych i kreolskich kobiet z Nowego Orleanu. Te kobiety zwierzały się Marie ze swoich najintymniejszych sekretów, o swoich mężach, kochankach, majątkach, kochankach mężów, ich interesach, lękach przed szaleństwem i każdym, kto odkryje szczep krwi Murzynów u ich przodków. Marie słuchała i pamiętała ich wyznania, wykorzystując je później, by wzmocnić swoją moc jako "Voodooienne". Około 1826 r. Marie związała się z Louisem Christophe Duminy de Glapion, innym kwadroonem z Saint-Domingue, który zamieszkał z nią aż do swojej śmierci w czerwcu 1855 (niektóre relacje mówią o 1835). Nigdy się nie pobrali, ale on i Marie mieli 15 dzieci w krótkim odstępie czasu. Zrezygnowała z fryzjerstwa i zaczęła poświęcać całą swoją energię, by zostać najwyższą królową voodoo Nowego Orleanu. Czarni potajemnie praktykowali voodoo w Nowym Orleanie od pierwszego przybycia niewolników z Afryki i Karaibów. Krążyły opowieści o tajemnych rytuałach głęboko w zalewach, łącznie z kultem węża zwanego Zombi i orgiastycznym tańcem, piciem i kochaniem się. Prawie jedna trzecia wiernych była białymi, pragnącymi uzyskać "moc" do odzyskania utraconego kochanka, zdobycia nowego, wyeliminowania złego partnera biznesowego lub zniszczenia wroga. Spotkania stały się tak częste, że biali mistrzowie obawiali się, że czarni planują powstanie przeciwko nim. W 1817 r. rada miejska Nowego Orleanu podjęła uchwałę zakazującą Murzynom gromadzenia się na tańce lub w jakimkolwiek innym celu z wyjątkiem niedziel i tylko w miejscach wyznaczonych przez burmistrza. Zaakceptowanym miejscem był Congo Square przy North Rampart Street, obecnie nazywany Beauregard Square, w pobliżu miejsca, w którym mieszkał Laveau. Plac Kongo rządził jako najwyższe miejsce spotkań przez ponad 20 lat. Na początku lat 30. XIX wieku w Nowym Orleanie było wiele królowych voodoo, walczących o kontrolę nad niedzielnymi tańcami Konga i tajnymi ceremoniami w Lake Pontchartrain. Ale kiedy Laveau postanowiła zostać królową, współcześni donieśli, że inne królowe zniknęły przed nią, niektóre uległy jej potężnemu gris-gris, a niektóre ustępowały przez brutalną siłę. Pobożny katolik, Laveau dodała wiele aspektów kultu katolickiego - jak woda święcona, kadzidło, posągi świętych i modlitwy chrześcijańskie - do ceremonii voodoo. Laveau przekształcił rytuały Lake Pontchartrain w biznes, naliczając opłaty. Zaprosiła prasę i policję. Organizowano inne, bardziej tajne orgie dla zamożnych białych mężczyzn szukających pięknych czarnych, mulaekt i czworonogich kochanków. Laveau następnie przejęła kontrolę nad tańcami na Placu Kongo, wchodząc do ogrodzonego obszaru przed innymi tancerzami i występując ze swoim wężem dla zafascynowanych widzów. Ostatecznie informacje zdobyte w buduarach kreolskich, jej znaczna znajomość zaklęć oraz własny styl i talent uczyniły ją najpotężniejszą kobietą w mieście. Biali wszystkich klas apelowali do niej o pomoc w różnych sprawach i miłosnych, a czarni uznali ją za swoją przywódczynię. Sędziowie zapłacili jej aż 1000 dolarów, aby pomóc im wygrać wybory, a nawet najmniej znaczące proszki miłosne kosztują białych 10 dolarów. Niewielu Murzynów płaciło za usługi. Stała się tak dobrze znana, że odwiedzenie Laveau na odczycie stało się rzeczą do zrobienia podczas pobytu w Nowym Orleanie. Chociaż miłość zapewniała Laveau więcej interesów niż cokolwiek innego, była również znana ze swojej pracy ze skazanymi więźniami. Pomogła P?re (ojcu) Antoine′owi - popularnemu księdzu w Nowym Orleanie, który poślubił ją i Jacques′a Paris′a - przy ofiarach żółtej febry. W latach pięćdziesiątych XIX wieku mogła bezkarnie wchodzić i wychodzić z więzienia, przynosząc żywność i pocieszenie mężczyznom w celach. Do kaplicy więziennej podarowała ołtarz i ozdobiła go własnymi rękami. Żadna z tych wizyt nie wykazywała żadnych zewnętrznych oznak voodoo, tylko pobożny katolicyzm. W 1869 Laveau przewodniczyła swojemu ostatniemu oficjalnemu konklawe voodoo, gdzie zgromadzeni wyznawcy zdecydowali, że powinna przejść na emeryturę, ponieważ skończyła 70 lat. Kontynuowała pracę w więzieniu i nie wycofała się całkowicie z czynnej służby aż do 1875 r., kiedy weszła do swojego domu przy St. Ann Street i nie wyjechała aż do śmierci 16 czerwca 1881 r. Relacje prasowe opisywały ją jako postać świętą (miała 87 lat), która opiekowała się chorymi i nieustannie modliła się z chorymi i skazanymi. Dziennikarze nazywali ją odbiorcą "w najpełniejszym stopniu" "dziedzicznego daru piękna" w rodzinie Laveau, która zyskała uznanie gubernatora Claiborne, francuskiego generała Humberta, Aarona Burra, a nawet markiza de Lafayette. Nekrologi twierdziły, że żyła w pobożności, otoczona katolicką religią, bez żadnej wzmianki o swojej przeszłości voodoo. Nawet jedno z jej ocalałych dzieci, Madame Legendre, twierdziło, że jej święta matka nigdy nie praktykowała voodoo i pogardzała tym kultem. Jej córka i następczyni urodziła się jako Marie Laveau Glapion 2 lutego 1827 roku, jako jedno z 15 dzieci starszej Marie. Nie wiadomo, czy wyznaczyła córkę, by poszła za nią, czy Marie sama wybrała tę rolę. Najwyraźniej brakowało jej współczucia Laveau i wzbudzała więcej strachu i uległości. Podobnie jak jej matka, Marie rozpoczęła karierę jako fryzjerka, prowadząc w końcu bar i burdel na Bourbon Street. Marie kontynuowała przydziały w Maison Blanche (Biały Dom), domu, który jej matka zbudowała na tajne spotkania voodoo i kontakty między białymi mężczyznami i kolorowymi kobietami. Jedna z relacji mówi, że Marie była utalentowaną kupczynią, zdolną zapewnić wszystko, czego mężczyźni chcieli, za odpowiednią cenę. Imprezy w Maison Blanche oferowały szampana, jedzenie, wino i muzykę, podczas gdy młode kobiety tańczyły nago tylko dla białych mężczyzn, w tym polityków i innych wysokich urzędników. Policja nigdy jej nie przeszkadzała, bo bali się. Jednym z najważniejszych wydarzeń w nowoorleańskim kalendarzu voodoo była wigilia św. Jana. Coroczne zgromadzenie w Bayou St. John rozpoczęło się jako ceremonia religijna, ale stało się cyrkiem pod Laveau. Dzień św. Jana nawiązuje do letniego przesilenia, obchodzonego od czasów starożytnych. Laveau przewodniczył temu od lat; Marie zrobiła to przy kilku okazjach. W relacji prasowej z wigilii św. Jana z 1872 r. reporter powiedział, że po przybyciu Marie tłum śpiewał dla niej, a następnie rozpalił duży ogień, aby ogrzać wrzący kocioł. Do kociołka trafiła woda z beczki po piwie, sól, czarny pieprz, czarny wąż pocięty na trzy kawałki przedstawiający Trójcę, kota, czarnego koguta i różne proszki. Tymczasem Marie nakazała wszystkim obecnym rozebrać się, co zrobili, śpiewając powtarzający się refren do "Mamzelle Marie". O północy wszyscy wskakiwali do jeziora na około pół godziny, aby się ochłodzić, a potem wyszli i śpiewali i tańczyli przez kolejną godzinę. W tym czasie Marie wygłosiła kazanie, po czym pozwoliła celebransom na półgodzinne "wypoczynek", czyli stosunek seksualny. Po odpoczynku i rekreacji wszyscy jedli i jeszcze trochę śpiewali, aż dano sygnał do ugaszenia ognia pod kotłem. Cztery nagie kobiety dolały wody do ognia, po czym zawartość czajnika wsypano z powrotem do beczki. Marie kazała wszystkim ponownie się ubrać, po czym wygłosiła kolejne kazanie. Był już świt i wszyscy poszli do domu. Kiedy zmarła Laveau, ucichło również zainteresowanie jej córką. Marie nadal rządziła ceremoniami voodoo wśród czarnych i prowadziła Maison Blanche, ale nigdy nie odzyskała zbyt wiele uwagi w prasie. Marie podobno utonęła w wielkiej burzy w Lake Pontchartrain w 1897 r., ale niektórzy twierdzili, że widzieli ją dopiero w 1918 r. Mówi się, że Marie została pochowana w rodzinnej krypcie na cmentarzu St. Louis Numer 1. Inskrypcja wskazuje natomiast, że grobowiec jest miejscem ostatniego spoczynku "Marie Philome Glapion, zmarłej 11 czerwca 1897 roku". Grób wciąż przyciąga wiernych i ciekawskich. Składający petycje składają ofiary w postaci jedzenia, pieniędzy i kwiatów, a następnie proszą o pomoc Marie Laveau po trzykrotnym odwróceniu się i zaznaczeniu na kamieniu krzyża czerwoną cegłą. Cmentarz jest dość mały, ale mimo to grobowiec wydaje się pojawiać znikąd podczas spaceru między kryptami. Inni uważają, że Marie Laveau jest pochowana na cmentarzu St. Louis nr 2, gdzie inna krypta oznaczona "Marie Laveau" nosi krzyże z czerwonej cegły i służy jako "Skarbiec życzeń" dla młodych kobiet szukających mężów. Historie umieszczają Laveau również na cmentarzach przy Girod Street, Louisa Street i Holt Street. Według legendy Laveau lub jej córka wciąż pojawiają się osobiście, często odwiedzają tereny wokół cmentarza, starą Dzielnicę Francuską i jej miejsca kultu voodoo.
Leek, Sybil (1923-1983)
Angielska wiedźma i astrolog, która przeniosła się do Ameryki w latach 60. i zyskała sławę, nagłaśniając renesans czarnoksięstwa w świecie zachodnim. Jej znakami rozpoznawczymi były peleryna, luźne suknie i kawka o imieniu Mr. Hotfoot Jackson, która przysiadła na jej ramieniu. Zawsze nosiła kryształowy naszyjnik, przekazany jej, jak powiedziała, przez jej psychiczną rosyjską babcię. Por twierdził, że jest dziedziczną wiedźmą, a także został wyszkolony przez Aleistera Crowleya. Prawdopodobnie większość jej biogafii czarownic była upiększona, co miało na celu stworzenie rozgłosu. Por urodził się w Midlands w Anglii. Jej rodzina, powiedziała, pochodziła z długiej linii dziedzicznych czarownic, które mogły wywodzić się ze Starej Religii do 1134 w południowej Irlandii ze strony matki i okultystów bliskich królewskiej carskiej Rosji ze strony jej ojca. Matka Leek miała rudo-złote włosy, kolor, który podobno jest powszechny wśród czarownic. Zdolności psychiczne działały we wszystkich członkach jej rodziny. Jej najsłynniejszym przodkiem, jak powiedziała, była angielska wiedźma imieniem Molly Leigh, która zmarła w 1663 roku. Według Leek, Leigh został pochowany na samym skraju miejscowego cmentarza kościelnego. Jakiś czas później pastor i inni poszli otworzyć domek Leigh i byli zszokowani, widząc Leigh lub jej zjawę siedzącą na krześle z kawką na ramieniu. Pastor i jego kompania rzekomo ponownie otworzyli jej grób, przebili jej serce kołkiem, wrzucili żywą kawkę do trumny i ponownie ją pochowali. Leek, która twierdziła, że IQ wynosi 164, powiedziała, że była uczona w domu przez swoją babcię, dopóki lokalni urzędnicy nie zażądali, aby została zapisana do szkoły w wieku 12 lat. Została na cztery lata i wyszła w wieku 16 lat. Leek miała dziewięć lat, kiedy poznała Crowleya , podobno częstym gościem w gospodarstwie domowym. Powiedziała, że Crowley zabierze ją na wspinaczkę po skałach i wyrecytuje swoją poezję, co zachęciło ją do napisania własnej poezji. Udzielił również Leek instrukcji dotyczących znaczenia słów mocy i mocy dźwięku. Według Leek, Crowley ogłosiła swojej babci, że mały Leek pewnego dnia rozpocznie naukę w okultyzmie. Ostatni raz widziała go w 1947 roku, na krótko przed jego śmiercią. Jednak Crowley nie pozostawił żadnych zapisów wskazujących, że znał Leek lub jej rodzinę. Kiedy Leek miała 15 lat, poznała starszego o 24 lata znanego pianistę-dyrygenta i zakochała się. Pobrali się wkrótce po jej 16 urodzinach i podróżowali po Anglii i Europie. Zmarł, gdy miała 18 lat. Leek wróciła do domu. Powiedziała, że została inicjowana do Rzemiosła w południowej Francji, w George du Loup na wzgórzach nad Niceą, na obszarze zamieszkałym przez katarów w średniowieczu. Według Leek jej inicjacja miała zastąpić starą rosyjską ciotkę, która była arcykapłanką sabatu i zmarła. Wracając ponownie do Anglii, Leek zamieszkał w Burley, wiosce w sercu New Forest. Żyła wśród Cyganów i dołączyła do sabatu Horsa, który twierdził, że istnieje od 700 lat. W końcu została jego arcykapłanką. Z powodzeniem prowadziła trzy sklepy z antykami. W pewnym momencie poślubiła mężczyznę o imieniu Brian i miała dwóch synów, Stephena i Juliana, którzy odziedziczyli psychiczne dary rodziny. W latach pięćdziesiątych pewnego wiosennego dnia przeżyła mistyczną wizję spacerując samotnie po New Forest. Została otoczona jasnym niebieskim światłem, które zaszczepiło w niej wielkie poczucie spokoju i uświadomienie sobie, że jej celem w życiu było bycie ewangelistką Starej Religii. Dopiero w 1962 zaczęła promować się jako dziedziczna przywódczyni wiedźm i sabatów, a do 1963 prasa zwróciła na nią uwagę. Śmierć Geralda B. Gardnera w lutym 1964 stworzyła próżnię dla osobowości czarownic - Gardner był miłośnikiem mediów - i Leek wkroczyła. Ogłosiła założenie Stowarzyszenia Badawczego Czarownic (WRA), którego prezesem była sama. Sporo uwagi mediów przykuła także w 1964 r., kiedy rzuciła wyzwanie naukowcowi Rossellowi Hope Robbinsowi, który napisał encyklopedię o czarach i wygłaszał wykłady przeciwko Margaret Murray i jej twierdzeniom, że czary to starożytna religia przekazywana z pokolenia na pokolenie. Leeek uczestniczył w przynajmniej jednym wykładzie Robbinsa i sparował z nim werbalnie, a jej kawka również pohukiwała. Media podchwyciły to i nazwały Leek "brytyjską czarownicą numer jeden". Reklama przyciągnęła do jej wioski turystów i więcej mediów. Handel w jej antykwariacie podupadł w wyniku poszukiwaczy autografów, a właściciel odmówił przedłużenia jej dzierżawy, chyba że publicznie potępiła czary. Odmówiła, zamknęła sklep i opuściła New Forest. Kariera Leek jako czarownicy w Wielkiej Brytanii zakończyła się w 1964 roku. W latach 1963-64 kościoły w Wielkiej Brytanii padły ofiarą zrytualizowanego wandalizmu, w tym kościół w Sussex niedaleko domu Leek. Twierdziła, że symbole, które zbezcześciły kościół, były skierowane na nią, a atakiem kierował czarny mag, którego wyleczyła z choroby. Pomimo jej potępienia wandalizmu, powiązanie, które stworzyła między sobą jako czarownicą, a czarną magią, kosztowało jej zwolenników. W lipcu 1964 została zmuszona do rezygnacji z WRA. Przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych. Leek mieszkał najpierw w Nowym Jorku, ale uważał, że jest to przygnębiające miasto, szczególnie ponure zimą. Przeprowadziła się do Los Angeles, gdzie poznała byłego sekretarza Crowleya, Israela Regardie. W późniejszych latach dzieliła swój czas między Houston i Florydę. Pracowała jako astrolog, stając się redaktorem i wydawcą własnego czasopisma astrologicznego. W 1968 roku ukazała się jej pierwsza książka, Dziennik czarownicy. Książka opisywała, jak to jest być praktykującą czary"nowoczesną kobietą" c i wywołały ogromną publiczną reakcję. Leek często pojawiał się w mediach. Odniosła mieszany sukces, ponieważ niektórzy z jej ankieterów oczekiwali, że wzmocni stereotypy czarownic jako złych wiedźm. Powiedziała, że jedną z jej największych prób było nauczenie się cierpliwości i tolerancji w radzeniu sobie z takimi sytuacjami. W sumie Leek napisał ponad 60 książek, plus felieton konsorcjalny na całym świecie. Lubiła mówić, że nigdy nie "głosiła" czarów, a jedynie starała się wyjaśnić holistyczną filozofię religii i to, czym różni się ona od satanizmu. Nie aprobowała nagości w rytuałach ani narkotyków. Wierzyła w przekleństwa, co odróżniało ją od wielu czarownic. Por dużo pisał i mówił o reinkarnacji, kierując się, jak powiedziała, duchem madame Heleny P. Bławackiej współzałożycielki Towarzystwa Teozoficznego. Pewnej nocy, gdy stała przy mównicy, aby wygłosić przemówienie na temat zjawisk parapsychicznych przed publicznością Towarzystwa Teozoficznego w St. Louis, Leek ogarnęło jasne światło, w którym mogła zobaczyć twarz starszej kobiety. Wydawało się, że światło przenika przez Leek. Zaczęła swoją przemowę, ale nie była to jej pierwotna przemowa, ale reinkarnacja. Powiedziała później, że nie ma świadomości tego, co mówi. Później Leek zobaczył zdjęcie Bławackiej i rozpoznał w niej kobietę z jej wizji. Leek powiedziała, że przez resztę swojego życia czuła, że Bławacka stała się jej częścią, używając jej jako narzędzia do ukończenia własnej pracy i edukacji innych na temat reinkarnacji. Leek miał szczególny sentyment do węży i ptaków. Kawka (krewna kruka) towarzyszyła jej na wszystkich zebraniach sabatu aż do jego śmierci w 1969 roku. Leek miał zwierzaka boa dusiciel o imieniu Miss Sashima. Por cierpiała na chorobę w ostatnich latach i zmarła w Melbourne na Florydzie w 1983 roku.
Legba (również Eleggua)
Nie najstarsza, ale być może najważniejsza orisza (bóg) w afrykańskim panteonie duchów nazywa się Legba w Vodun i Elegguá w Santería. Jest bogiem drzwi i wejść, bram i ścieżek, skrzyżowań, czarów i oszustw. Bez jego pozwolenia inni bogowie nie mogą przyjść na ziemię. Utożsamiany jest ze św. Piotrem w katolickim katalogu świętych, ponieważ Jezus Chrystus dał Piotrowi klucze do Królestwa Niebieskiego i podobnie jak Piotr służy jako podstawa kultu, czyli kościoła. Związany jest również ze świętym aniołem stróżem, św. Michałem, św. Marcinem de Porres czy św. Antonim. W Vodun Legba nazywa się Papa, czyli Ojciec. Jest słonecznym prototypem i magicznym archetypem. Vodun czci słońce jako życiodajną siłę, a Legba jest Słońcem, Orientem, Wschodem, miejscem gdzie tworzy się życie i kontroluje magię. W związku z tym Legba jest nazywany Legba-Ji, czyli "bogiem stworzenia". Jego punktem kardynalnym w magicznym krzyżu jest wschód. Jest witany jako pierwszy, gdy wita bogów lub tajemniczych, aby mógł otworzyć drzwi i wpuścić innych. Legba-Ati-Bon reprezentuje również "dobre drewno" lub święte drzewa afrykańskiej dżungli, symbolizowane przez drewniany słupek centralny lub poteau-mitan w perystylu Vodun. Poteau-mitan działa również jako przewodnik duchów podczas ceremonii Vodun. Legba tworzy jedną trzecią świętej trójcy wraz z Danbhalah-Wedo i Erzuli. Jako Legba Grand-Chemin czy Maitre Grand-Chemin, Legba jest strażnikiem skrzyżowań i mistrzem autostrad. W terminach okultystycznych rozdroża symbolizują połączenie astralnych sił pionowych z poziomymi, więc Legba kontroluje astralno-przyczynową magię bogów. Legba, kosmiczna oś, prowadzi dusze wiernych do zjednoczenia z misteczkami i prowadzi je przez centralny słup na rozdroże, aby przyjąć ofiarę wiernych. Niektórzy voduniści uważają, że jego skojarzenia z krzyżami czynią Legbę Chrystusem Voduńskim. Ale jako mistrz rozdroży, czyli Maitre Carrefour, Legba rządzi również czarami i jest największym magiem. Rysunki Legby zwykle przedstawiają go jako starca, pochylonego z wiekiem. Jest również związany z nosicielami wody, ponieważ Legba kontroluje płyny ziemi, w tym krew i krążenie. Anatomicznie Legba reprezentuje kręgi, kości i szpik kostny, symbolizowane przez środkowy słupek - kręgosłup perystylu. Veves, czyli symboliczne rysunki Legby zawierają równoboczny krzyż. Jego ulubionymi zwierzętami ofiarnymi są lwy i białe owce, jego świętym zwierzęciem jest jaszczurka, a jego specjalnym metalem jest złoto. W Santeríi Elegguá kontroluje wszystkie bramy i wejścia, działając jako posłaniec bogów. Po Obatala, ojcu bogów, najważniejszy jest Elegguá; aby którykolwiek z pozostałych oriszy mógł funkcjonować, musi uzyskać jego zgodę. Legendy mówią, że twórca Olorun-Olofi był chory, a wszelkie wysiłki oriszów nie powiodły się. Elegguá, jeszcze jako dziecko, poprosił o spotkanie z Olorun-Olofi i dał mu miksturę ziołową, która wyleczyła go w ciągu kilku godzin. Z wdzięczności Olorun-Olofi zadekretował, że Elegguá jest bogiem czczonym jako pierwszy w ceremoniach, i dał Elegguá klucze do wszystkich drzwi i uczynił go właścicielem dróg. Zwolennicy Elegguá przechowują jego wizerunek w swoich domach, przygotowany przez Santero zgodnie z temperamentem i aniołem stróżem każdej osoby. Najpierw Santero zbiera ziemię ze skrzyżowania dróg, mrowiska, cmentarza, szpitala, więzienia i piekarni, mieszając te ziemie z ziołami poświęconymi Elegguá, głową żółwia, kamieniem z otwartego pola i 29 monetami różnych nominałów. Ta mieszanina jest następnie dodawana do cementu, który został zwilżony winem, miodem i omiero, świętym płynem ziołowym używanym podczas ceremonii inicjacyjnych. Następnie Santero formuje głowę Elegguá, używając muszelek do oczu i ust. Po wyschnięciu cementu Santero zakopuje głowę przed wschodem słońca na skrzyżowaniu, aby duch Elegguá mógł wejść i ożywić posąg. Siedem dni później Santero odkleja głowę i wypełnia pustą dziurę trzema kogutami, których krew jest rozpryskiwana od środka. Do dziury trafiają również banany, kukurydza, cukierki i niektóre z ulubionych potraw Elegguá, takie jak kokos. Następnie obficie posypuje zawartość rumem i wypełnia dziurę brudem. W domu Santero składa w ofierze mysz lub kozę; jeśli żadne z tych zwierząt nie jest dostępne, zastępuje czarnego kurczaka. Ofiara konsekruje posąg i staje się Elegguá ze wszystkimi jego mocami towarzyszącymi. Wielbiciele trzymają Elegguá w małej szafce przy drzwiach wejściowych. W każdy poniedziałek i trzeciego dnia miesiąca posąg jest zdejmowany i wystawiany na słońce na kilka godzin przed południem, a następnie namaszczany specjalnym smarem zwanym manteca de corojo i umieszczany w szafce. Wielbiciel trzykrotnie wylewa odrobinę wody na podłogę przed obrazem, a następnie napełnia usta rumem i spryskuje nim kamień. Następnie wielbiciel zapala cygaro i dmucha dymem w twarz Elegguá, ponieważ orisza kocha cygara, a następnie zostawia zapalony dym obok posągu. Następnie wielbiciel karmi Elegguá małymi kawałkami wędzonego oposa, kokosem i kilkoma ziarnami kukurydzy wraz ze słodyczami. Wielbiciel zwyczajowo mówi Eleggua - lub jakiejkolwiek oriszy, jeśli o to chodzi - jakie pożywienie oferuje bogu. Przy drzwiach szafki, które są otwarte przez cały dzień, zapala się świeca; następnie wielbiciel prosi o ochronę Elegguá i pomoc w zdobyciu lepszej pracy, większej ilości pieniędzy lub szczęścia. Elegguá ma 21 różnych przejawów, niektóre dobroczynne, a inne diabelskie. Najstarszą Elegguá jest Elufe, której wizerunek jest wyrzeźbiony z szerokiego, płaskiego kamienia i przechowywany na podwórku. Strażnikiem Elegguá drzwi cmentarnych jest Anagui, który również rozdziela i orzeka pracę innych Elegguás. Alaroye mieszka za drzwiami i zalicza boginię Oshun do swoich dobrych przyjaciół. Ayeru jest posłańcem boga Ifá i obrońcą; Baraine jest posłańcem boga Changó. Jednak najbardziej przerażającymi postaciami są Eshus lub Echus, uważane przez wielu za wcielenia Diabła. Eszui żyją w ciemności; w dzień św. Bartłomieja, 24 sierpnia, Eszui wędrują po ulicach i stwarzają jak najwięcej kłopotów. Jako najlepszy przyjaciel Boga Ogguna, Elegguá nazywa się Eshu Ogguanilebbe i jest odpowiedzialny za wypadki samochodowe i wykolejenia na kolei. Ilekroć Oggun jest głodny, ten Eshu albo zabija psa, albo powoduje wypadek, aby krwiożerczy Oggun mógł ucztować. Eshu Oku Oro kontroluje życie i śmierć, a Eshu Bi jest królem psot i stoi w rogach. Eshu Alayiki przynosi nieoczekiwane. Kolory czerwony i czarny symbolizują wszystkie Elegguas. Wielu Santeros wierzy, że ciemny Eshu reprezentuje wszystkie 21 osobowości Elegguá. Te manifestacje Elegguá pasują do brazylijskiej koncepcji Exus, rogatych bogów często mylonych z diabłem, symbolizującym pierwotne siły natury. Exus działają jako posłańcy bogów i są odpowiedzialni za psoty i oszustwa świata. Żadna ceremonia w Brazylii nie rozpoczyna się bez uprzedniego poproszenia Exusa o ochronę i pozwolenie na wezwanie innych bogów. Złe zaklęcia, czyli despachos, potrzebują pomocy Exusa, aby odnieść sukces, a praktykujący Quimbandę, czyli czarną magię, czczą najgorsze osobowości Exu: Exu Mor (śmierć), Exu z rozstajów i Exu z zamkniętych ścieżek.
Leland, Charles Godfrey (1824-1903)
Amerykański folklorysta, wykładowca i płodny pisarz, którego zanurzenie w cygańskiej tradycji i czarostwie odegrało rolę w odrodzeniu tych ostatnich w XX wieku, zwłaszcza w Ameryce. Leland urodził się 15 sierpnia 1824 roku w Filadelfii w rodzinie o purytańskich korzeniach. Jego ojciec, Henry, był potomkiem Hopestilla Lelanda, jednego z pierwszych białych osadników w Nowej Anglii. Wiedza rodzinna głosiła, że jeden z przodków był niemiecką czarodziejką, a Leland zawsze wierzył, że jest do niej podobny w atawistyczny sposób. Młody Leland wykazywał ogromne zainteresowanie tematami okultystycznymi, Cyganami i wielką przygodą. Miał ambiwalentny stosunek do edukacji; chociaż ukończył Princeton i studiował w Monachium i Heidelbergu, później otwarcie przyznał, że nienawidził szkoły. Po ukończeniu studiów rozpoczął życie w egzotycznych podróżach i penetracji tajemniczych światów Cyganów, czarownic i voodoo. Od czasu do czasu wracał do Ameryki, gdzie miał krótkotrwałą karierę prawnika, redaktora gazety i autora artykułów. W wieku trzydziestu lat ożenił się z Isabel Fisher; małżeństwo trwało ponad 40 lat, aż do jej śmierci w 1902 roku. Prawdziwą miłością Leland był okultyzm i folklor, a po śmierci rodziców przejął swoje dziedzictwo i przeniósł się do Anglii. Stamtąd podróżował po świecie. Poznał Cyganów, a także nauczył się mówić ich językiem, romskim. Odkrył Sheltę, sekretny język druciarzy. Cyganie przyjęli go do swojego towarzystwa, nazywając go Cyganem Żyto - nie-Cyganem, który kojarzy się z Cyganami. Kolekcjonował cygańskie, czarnoksięskie i voodoo artefakty i książki, zamieniając swój dom w prawdziwe muzeum. W 1879 powrócił do Filadelfii, gdzie założył Industrial Art School. Spędził kilka lat z Indianami amerykańskimi, ucząc się ich duchowej wiedzy. Po czterech latach wrócił do Anglii, gdzie założył The Gypsy Journal. O Cyganach pisał obszernie w książkach i artykułach. W 1886 roku, podczas pobytu we Włoszech, Leland spotkał florencką czarownicę, którą nazywał tylko "Maddaleną". Opisał Maddalenę jako dziedziczną czarownicę ze starożytnymi etruskimi korzeniami. Urodziła się w Toskanii w rodzinie Czarownic i została wykształcona przez swoją babcię, ciotkę i macochę w zakresie Rzemiosła. Maddalena i Leland zostali bliskimi przyjaciółmi. Przedstawiła go innym Czarownicom i wyjawiła mu wiele sekretów Rzemiosła. Informacje, które Leland zebrał od Maddaleny, zostały włączone do serii książek, z których najbardziej znaną jest Aradia, czyli Ewangelia Czarownic, opublikowana w Londynie w 1889 roku. Aradia próbuje ustalić starożytność Czarostwa jako religii. Była to pierwsza tego rodzaju księga, w której zapisano konkretne zaklęcia, zaklęcia, wierzenia i wiedzę o czarach (patrz Aradia ). Leland zmarł 20 marca 1903 we Florencji na zapalenie płuc i problemy z sercem. Spędził ostatnie siedem lat swojego życia w złym stanie zdrowia, co dodatkowo pogorszył jego smutek po śmierci żony 9 lipca 1902 roku. Leland został poddany kremacji, a jego prochy wróciły do Filadelfii na pochówek. Leland był znany z upiększania swoich opowieści o folklorze i dlatego nigdy nie cieszył się dobrą opinią wśród uczonych. Autentyczność Aradii jest kwestionowana.
Lemp, Rebeka (zm. 1590)
Jedna z 32 kobiet skazanych za czary i spalona podczas polowania na czarownice w Nordlingen w Szwabii w Niemczech. Sprawa Rebeki Lemp jest godna uwagi ze względu na zapisy listów pozostawionych w sprawie jej tortur, skazania i śmierci. Polowaniem na czarownice kierował burmistrz George Pheringer oraz dwóch prawników Conrad Graf i Sebastien Roettinger. Zapanowała histeria anty-czarownic i pomimo zeznań wielu osób na korzyść oskarżonych, 32 zostało skazanych na śmierć. Lemp była żoną Petera Lemp, dobrze wykształconego i szanowanego księgowego. Została aresztowana w kwietniu 1590 r., gdy jej mąż wyjechał w interesach. Początkowo ona i jej sześcioro dzieci byli przekonani, że władze zdadzą sobie sprawę z jej niewinności i wkrótce zostanie uwolniona. Niestety nie była. Lemp napisał do męża, zapewniając go o swojej niewinności. "Gdyby mnie sproszkowali i pocięli na tysiąc kawałków, nie mogłabym nic wyznać" - powiedziała. "Więc nie przejmuj się. Wobec sumienia i duszy jestem niewinna. Czy będę torturowana? Nie wierzę w to, bo niczego nie jestem winna". Lemp była naiwna, myśląc, że nie będzie torturowana - albo że wytrzyma tortury. Nie miała pojęcia o czekającym ją bólu i brutalności. Lemp była torturowana pięć razy, zanim poddała się i przyznała. Następnie napisała do Piotra i jeszcze raz zaprotestowała o swojej niewinności. Błagała go, aby wysłał jej coś, aby mogła zakończyć swoje życie, zanim umrze pod kolejnymi torturami. Peter wysłał jej truciznę, ale została przechwycona przez władze. Sąd zmusił Lemp do napisania do Piotra i przyznania się, że jest czarownicą. Napisał do sądu i upierał się, że jest niewinna, i złożył wniosek o pozwolenie na przybycie jej z pomocą. Poprosił również o prawo do konfrontacji z jej oskarżycielami, ponieważ uważał, że jej przyznanie się zostało wymuszone torturami. Przysiągł, że była uczciwa, czysta i pobożna i nigdy nie myślała o chorobie ani złej myśli. Była dobrą matką, która uczyła swoje dzieci o Biblii. Poprosił o jej uwolnienie. Odpowiedzią sądu było ponowne torturowanie Lemp, a następnie spalenie jej publicznie 9 września 1590 roku. Spalenia Lemp i innych podburzyły histerię czarownic do nowej intensywności. Histeria osiągnęła szczyt szaleństwa w 1594 roku, kiedy Maria Hollin, właścicielka tawerny Crown w Nordlingen, została aresztowana i torturowana 56 razy w ciągu 11 miesięcy. Władze z jej rodzinnego miasta Ulm wstawiły się i uratowały ją z więzienia, twierdząc, że mają jurysdykcję, by ją osądzić. Została zwolniona. Nastroje społeczne zaczęły zwracać się przeciwko polowaniu na czarownice i histeria dobiegła końca.
lewitacja
Zjawisko paranormalne, w którym ciało lub przedmiot unosi się w powietrze wbrew grawitacji. Lewitację odnotowano w przypadkach zaklęć, nawiedzeń i opętania; jest również przypisywana świętym i świętym osobom. W 1550 roku w Wertet w Brabancji grupa zakonnic podobno lewitowała w powietrze, wspinała się na drzewa jak koty i została uszczypnięta przez niewidzialne palce. Pewną kobietę z miasta torturowano, by przyznała się, że je zaczarowała. W innych przypadkach mówi się, że łóżka lewitują z podłogi. W nawiedzeniach oskarżano czarownice, poltergeisty i wróżki o lewitację ludzi, zwierząt i przedmiotów. Lewitacja została również osiągnięta przez zachodnich psychików i media i była częstym zjawiskiem - często wykonywanym oszukańczo - na seansach w rozkwicie spirytualizmu. Najbardziej znanym lewitującym medium był Daniel Dunglas Home (1833-1886), Szkot, który został wyrzucony z Kościoła katolickiego pod zarzutem czarów. W ciągu 40 lat Home wielokrotnie lewitował i kontrolował swoje loty, które odbywały się w transie. Pewnego razu świadkowie powiedzieli, że wyleciał z jednego okna na trzecim piętrze w domu i wrócił przez inne okno. Home był podejrzany o oszustwo, ale nigdy nie został skazany za żadne oszustwo.
Lincoln,Wiedźmy (zm. 1618)
Trzy kobiety oskarżone o śmiertelne czary przeciwko hrabiemu i jego rodzinie w Rutland w Anglii. Matka Joanna Flower zmarła przed procesem, ale jej córki Margaret i Filippa przyznały się do morderstwa czarami i zostały stracone. Sprawa jest szczególnie ciekawa ze względu na szczegóły czarów ludowych opisanych przez oskarżone. Podobnie jak wiele oskarżonych czarownic, kobiety Flower były uważane przez sąsiadów za złe czarownice na długo przed ich oficjalnymi kłopotami. Szczególnie Joanna była znana ze swojego złego humoru, niegrzecznych manier, nieokrzesanego zachowania, przekleństw. Kobiety pracowały jako służące, a około 1613 roku Margaret udało się znaleźć pracę w zamku Belvoir, domu Sir Francisa Mannersa, szóstego hrabiego Rutland. Margaret zrobiła pranie i opiekowała się kurczakami. Najwyraźniej była biedną służącą. Kradła z zamku, zabierając rzeczy do domu swojej matce, a także angażowała się w lubieżne zachowania z mężczyznami w zamku. Filippa tymczasem zakochała się w mężczyźnie o imieniu Thomas Simpson i zaczarowała go, by ją pokochał - tak przynajmniej powiedział później. Margaret popadła w niełaskę żony hrabiego, która ją zwolniła i dała jej zbyt hojną odprawę w wysokości 40 szylingów, wałek i wełniany materac. Margaret wróciła do domu nieszczęśliwa. Według ich późniejszych wyznań, kobiety Flower postanowiły zemścić się na hrabim i jego rodzinie za pomocą czarów. Ukazał się im Diabeł i obiecał, że jeśli będą mu służyć, wyśle im rodziny i będą mogli "z łatwością rozkazywać, co im się podoba". Zgodzili się. Joan wysłała Margaret z powrotem do zamku, aby zdobyć praworęczną rękawiczkę najstarszego syna hrabiego, lorda Henry′ego Rosse (również podanego jako Roos), małego dziecka. Margaret znalazła ą w gnojowisku. Joanna gotowała rękawiczkę, często nakłuwając ją nożem. Wyjęła i potarła z tyłu jej kota, Rutterkin - jej chowańca - instruując ducha, aby poszedł i skrzywdził dziecko. Następnie zakopała rękawiczkę na podwórku. Wkrótce chłopiec zachorował i zmarł i został pochowany 16 września 1613 r. (Przy drugim badaniu Margaret powiedziała, że znalazła rękawiczkę na sitowiu w zamkowym pokoju dziecinnym. Jej matka nie zakopała rękawiczki, ale wrzuciła ją do ognia i spaliły go pod koniec zaklęcia.) Czarownice następnie radośnie zaczarowały następnego syna hrabiego, lorda Francisa, który ciężko zachorował. Franciszek zmarł, ale dopiero w 1619 lub 1620 roku. Czarownice spowodowały również ciężką chorobę jedynej córki hrabiego, Katarzyny. Zdobyły jej chusteczkę, ugotowały ją, a następnie natarli Rutterkina i kazali kotu skrzywdzić ją. Katarzynie udało się przeżyć, wyjść za mąż i mieć dzieci. W końcu czarownice rzuciły klątwę na hrabiego i jego żonę, aby nie mieli więcej dzieci. Joanna zdobyła parę ich rękawiczek. Rękawiczki i trochę wełny z materaca włożyła do ciepłej wody, dolała trochę krwi (zapisy nie mówią czyjej krwi), zamieszała i natarła wełnę i rękawiczki na brzuchu Rutterkina, mamrocząc jednocześnie przekleństwo. Para faktycznie nie miała już dzieci. Hrabia podejrzewał, że kobiety Flower o czary i nakazał je aresztować około Bożego Narodzenia 1617 roku i umieścić w więzieniu w Lincoln. Zanim została zabrana, Joanna podjęła tradycyjną próbę jedzenia chleba z masłem i przysiąc, że nie przejdzie przez nią, jeśli będzie winna. Zrobiła to, nie odezwała się ponownie, upadła i zmarła, zanim mogła zostać zabrana do więzienia. Jej córki zostały aresztowane i uwięzione. Margaret wyznała, że ma dwóch familiantów, jednego białego i jednego czarnego w cętki. Biały duch ssał pod jej lewą piersią, a cętkowany ssał "wewnątrz wewnętrznych części jej sekretów", czyli pochwy. W więzieniu powiedziała, że w nocy 30 stycznia 1618 roku około godziny 23:00 ukazały się jej cztery diabły, lub o północy. Jeden miał czarną głowę jak małpa i stał w nogach jej łóżka, mamrocząc do niej niezrozumiale. Pozostała trójka to Rutterkin, chowaniec Joan, oraz Little Robin i Spirit, prawdopodobnie jej właśni chowańcy. Filippa wyznała, że widziała, jak Rutterkin wskakuje na ramię Joan i ssie jej szyję. Powiedziała, że ma swojego chowańca w postaci białego szczura ), który przez trzy lub cztery lata ssał jej lewą pierś. Filippa powiedziała, że kiedy po raz pierwszy do niej przyszło, obiecała swoją duszę w zamian za sprawienie, by Thomas Simpson ją pokochał. Hrabia zostawił kobiety na rozprawę, prosząc Boga o litość nad ich duszami. Zostały stracne przez powieszenie 11 marca 1618 r. w Lincoln. Trzy inne kobiety zostały zbadane pod zarzutem czarów mniej więcej w tym samym czasie co kobiety Flower: Joan Willimott, Anne Baker i Ellen Green (również Greene). Baker zeznał, że powiedziano jej, że śmierć młodego lorda Henryka była spowodowana czarami i że rękawiczka gniła w ziemi, podobnie jak jego wątroba. Willimott powiedział, że spotkała się z Joan i Margaret i poszła do ich domu, gdzie zobaczyła dwóch chowańców, jednego podobnego do szczura, a drugiego podobnego do sowy. Jeden z nich wciągnął się pod prawe ucho. Joan powiedziała jej, że duchy powiedziały, że nie zostanie powieszona ani spalona. Willimott powiedział również, że Joanna wzięła trochę ziemi, splunęła na nią i włożyła ją do torebki, mówiąc, że nie może skrzywdzić samego hrabiego, ale może skrzywdzić jego syna. Green powiedziała, że ma związek z Willimottem. Cała trójka przyznała się do posiadania chowańców i wykonywania różnych aktów maleficji.
Lipp, Debora
Czarownica z Gardner, druidka, autorka i aktywistka. Deborah Lipp urodziła się w Filadelfii i dorastała w New Jersey, Nowym Jorku i Massachusetts. Została inicjowana w tradycję gardneryjską w 1981 r. i została arcykapłanką w 1986 r. W tym samym roku brała udział w założeniu Ár nDraíocht Féin, nowego zakonu druidów, i przez kilka lat zasiadał w jej radzie dyrektorów. Ona i założycielk P.E.I. (Izaak) Bonewits pobrali się w 1986 roku. Para miała syna, Artura. Rozwiedli się w 1998 roku. Lipp działa w mediach na rzecz pogaństwa i Wicca. Jest autorką Elementów rytuału: Powietrza, Ognia, Wody i Ziemi w Kręgu Wicca (2003); Droga Czterech: Stwórz elementarną harmonię w swoim życiu (2004); oraz The Ultimate James Bond Fan Book (2006). Wraz z Bonewits była współautorką The Study of Witchcraft: A Guidebook to Advanced Wicca (2007). Lipp i syn Arthur mieszkają w Rockland County w stanie Nowy Jork. Oprócz pisania, Lipp czyta i uczy Tarota oraz tworzy biżuterię i inne rękodzieła.
Litobolia w New Hampshire
Dziwny przypadek litoboli lub obrzucania kamieniami miał miejsce pod koniec XVII wieku w kolonii New Hampshire i przypisywano go czarom. Dokładna data incydentu nie jest znana, ale została ona odnotowana w "Increase Mather′s Providences" w 1684 roku oraz w relacji naocznego świadka opublikowanej w 1698 roku. Obrzucanie kamieniami miało miejsce przez kilka miesięcy w domu George′a Waltona, bogatego właściciel ziemski. Podejrzewanym źródłem kłopotów była starsza kobieta, która była sąsiadką Waltona i była uważana za czarownicę. Ona i Walton mieli spór o kawałek ziemi, który, jak twierdził Walton, należał do niego i który udało mu się od niej przywłaszczyć. Zgorzkniała kobieta zauważyła, że Walton "nigdy nie cieszyłby się po cichu tym kawałkiem ziemi". Jej klątwa najwyraźniej się spełniła. Pewnej niedzielnej nocy w maju około godziny dziesiątej Walton i jego rodzina, służący i goście byli zaskoczeni stukotem dużej liczby kamieni o dach i ze wszystkich stron domu. Walton i kilka osób wybiegło na zewnątrz, aby zbadać sprawę, ale mimo jasnego światła księżyca nic nie widzieli. Walton stwierdził, że jego brama ogrodzeniowa została wyrwana z zawiasów. Zanim on i pozostali wrócili do środka, zostali obrzuceni deszczem kamieni. Wbiegli z powrotem do domu, gdzie wszyscy byli wzburzeni. Kamienie zaczęły wlatywać do domu. Wszyscy wycofali się z zewnętrznych pomieszczeń, jednak kamienie, niektóre z nich wielkości pięści, nadal leciały na nich i spadały z sufitu. Kamienie uderzyły w okna od wewnątrz, wybijając dziury w ołowianym szkle i wypychając kraty, ołów i klamerki, zanim wróciły rykoszetem do pokoju. Niektóre kamienie zdawały się wylatywać z ognia i były gorące. Kamienie obrzucały mosiężne i cynowe naczynia, które były na zewnątrz, posyłając garnki i świeczniki na podłogę. Jakimś cudem nikt nie został poważnie ranny przez kamienie. Mieszkańcy domu natychmiast przyjęli przyczyny nadprzyrodzone. Przez cztery godziny kamienie latały wokół domu i padały przez komin. Jeden z gości znużył się i wróciło do łóżka, by obudzić się, gdy ośmiofuntowy kamień wbił się w drzwi jego komnaty. Następnego dnia domownicy Waltona odkryli, że brakuje różnych przedmiotów gospodarstwa domowego. Niektóre pojawiały się na dziedzińcu i w innych dziwnych miejscach, podczas gdy inne nagle spływały kominem lub wpadał do pokoi, jakby spadły z sufitu. Mężczyźni, którzy poszli do pracy na polach, znaleźli ziemię zaśmieconą kamieniami. W sadzie widziano czarnego kota, do którego strzelano, ale uciekł. Tego wieczoru jeden z gości zaczął grać na instrumencie muzycznym. W pokoju zahuczał "dobry duży kamień", a po nim lawina kolejnych kamieni. Widziano rękę wystającą z okna korytarza, rzucającą kolejne kamienie na ganek w czasie, gdy nikogo nie było w korytarzu. Rzucanie kamieniami i znikanie przedmiotów gospodarstwa domowego trwało tygodniami, czasami zatrzymując się na dzień lub dwa, po czym odnawiało się z większą siłą. Kamienie urosły; dwa kamienie ważące ponad 30 funtów każdy zagrzmiały w jedne z drzwi pokoju gościnnego. Mężczyźni pracujący na zewnątrz nadal byli nękani przez kamienie, które spadały, a następnie znikały z ziemi, tylko po to, by ponownie spadły na nich. W poniedziałek 28 czerwca nastąpił jeden z najgorszych ataków kamieniami. Domownicy jedli kolację w kuchni, kiedy spadały kamienie i rozbijały stół na kawałki. R. C. Esq. pisze w swojej relacji, Lithobolia: lub Diabeł rzucający kamieniami itd. (1698):
… wiele Kamieni (kilka wielkich) pojawiło się między nami grubymi i potrójnymi, a stare wyjące Żelazo z Komnaty, w której leżały takie Naczynia. Potem, jakbym był wtedy zaprojektowanym Obiektem, większość Kamieni, które przybyły (mam na myśli mniejsze) uderzyła mnie (czasem dość mocno) do liczby powyżej 20, blisko 30 … oraz bez względu na to, czy się ruszałem, siadałem, czy chodziłem, miałem je, a te wielkie czasami delikatnie mnie oświetlały … Potem pokój nad Kuchnią został zarażony, co nie było takie przedtem, i wiele kamieni większych niż zwykle wisiało tam nad naszymi Głowami, nie tylko dla naszych, ale także dla wielkiego Niepokoju i Niepokoju niektórych Dzieci, które tam leżały.
Walton kontynuował pracę w polu ze swoimi ludźmi, chociaż wielokrotnie byli obrzucani kamieniami. Pewnego dnia Walton powiedział, że uderzyło go ponad 40 z nich, co zraniło go tak, że cierpiał na chroniczny ból do końca życia. Kukurydza zasiana na polach została w tajemniczy sposób odcięta u korzeni lub wyrwana. Żaden agent szkód nigdy nie był widziany przez nikogo. Mężczyźni powiedzieli, że czasami słyszeli dziwne "parskanie i gwizdanie" podczas pracy. Wciąż działy się inne dziwne rzeczy. Pokojówka została uderzona w głowę przez spadającego porringera. Jednego dnia siano w belach było rozrzucone po ziemi, a część rzucono na drzewa. Pewnej nocy "gwałtowny wstrząs Stones and Brickbats" wpadł przez okno, zrzucił książki z pudełka i wyrwał w obrazie długą na stopę dziurę. W końcu, 1 sierpnia, Walton miał już dość i postanowił walczyć z czarami za pomocą czarów. Za radą kogoś, kto twierdził, że wie o takich sprawach, próbował rzucić zaklęcie, by ukarać wiedźmę odpowiedzialną za nękanie. Na ogniu postawiono garnek z moczem i powyginanymi szpilkami. Gdy się zagotowała, miała usunąć zaklęcie i sprawić, by wiedźma cierpiała. Ale kiedy mocz zaczął się nagrzewać, wpadł do niego kamień i go rozlał. Waltonowie ponownie napełnili garnek moczem i krzywymi szpilkami. Kolejny kamień wpadł do garnka i ponownie rozlał zawartość. Następnie rączki spadły z garnka, a garnek podzielił się na kawałki. Waltonowie zrezygnowali. Grad kamieni leciał dalej. Teraz na pole spadło ponad 100 kamieni, podczas gdy Walton i jego ludzie pracowali. Walton stwierdził, że jego narzędzia są połamane, a płoty zburzone. Walton w końcu poskarżył się radzie w Portsmouth, która wezwała zarówno jego, jak i starszą kobietę na przesłuchanie. Po drodze Walton został uderzony trzema kamieniami wielkości pięści, z których jeden "podziurawił mu głowę", ranę, którą pokazał przewodniczącemu rady. Wynik spotkania nie jest rejestrowany. Najprawdopodobniej rzucanie kamieniami ustało po tym, jak zaangażowała się Rada Portsmouth. Walton pozostał na swojej ziemi, ale jego zdrowie było zrujnowane.
litobolia
Od czasu do czasu donoszono o tajemniczych gradach kamieni w przypadkach czarów i opętania. Ofiary twierdzą, że są obrzucane kamieniami, które nagle spadają z nieba lub pojawiają się znikąd w pomieszczeniu. W folklorze grad przypisuje się litobolii, czyli demonom rzucającym kamienie.
likantropia
Przemiana człowieka w wilka. Istnieją dwa rodzaje likantropii: mania, w której człowiek wyobraża sobie, że jest wilkiem i przejawia pragnienie krwi; oraz magiczno-ekstatyczna przemiana człowieka w wilkołaka ("człowiek-wilk", ze staroangielskiego wer, człowiek plus wilk), zwykle dokonywana za pomocą maści lub magicznego uroku. Wiedza o wilkołakach istnieje od starożytności. W niektórych legendach wilkołak to osoba urodzona pod klątwą, która nie może powstrzymać się od piekielnej metamorfozy, która ma miejsce w noce pełni księżyca. Człowiek, zwykle mężczyzna, ale czasem kobieta lub dziecko, przybiera postać wilka i wszystkie jego atrybuty, wędruje po okolicy atakując i zjadając ofiary. W większości opowieści wilkołak jest ranny, a rana współczująco przenosi się na ludzką postać i ujawnia tożsamość wilkołaka. W innych legendach wilkołak jest czarownikiem lub wiedźmą, który celowo przemienia się do woli, aby czynić zło i niszczyć swoich wrogów. W Ameryce Południowej szamani, podobnie jak czarownicy, zamieniają się w wilkołaki, atakują i piją krew swoich wrogów. Czarownicy zamieniają się również w inne wilkołaki (człowiek-zwierzęta), w tym węże, lamparty, pantery, szakale, niedźwiedzie, kojoty, sowy, lisy i inne przerażające stworzenia. Ale to wilk wywołuje najbardziej powszechny strach i jest najniebezpieczniejszym z wilkołaków. Wiedza Navajo głosi, że czarownice stają się wilkołakami i innymi wilkołakami, przywdziewając zwierzęce skóry, co umożliwia im podróżowanie w nocy z dużą prędkością. Wiedźmy-wilkołaki podobno spotykają się nocą w jaskiniach, gdzie inicjują nowych członków, planują rytualne zabójstwa na odległość, praktykują nekrofilię przy zwłokach kobiet i zjadają ich ofiary. Wierzenia wilkołaków były silne w średniowieczu w Europie i krajach bałtyckich. Później, w XV i XVI wieku, wierzono, że wilkołaki, podobnie jak czarownice, stały się sługami diabła na mocy diabolicznych paktów, a procesy oskarżonych wilkołaków nasiliły się. Sprawy charakteryzowały się morderstwami i kanibalizmem. W 1573 roku w Dole we Francji Gilles Garnier został osądzony i skazany za zabójstwo kilkorga dzieci. Wyznał, że zabił jedną ofiarę, 10-letnią dziewczynkę, zębami i pazurami, a następnie zdjął jej ubranie i zjadł jej część. Resztę jej ciała zabrał do domu, do swojej żony. Udusił 10-letniego chłopca (nie sprecyzował, jak wilk może udusić), a następnie odgryzł mu nogę i zjadł uda i brzuch chłopca. Został zidentyfikowany, gdy zaatakował inną ofiarę, ale przerwało mu kilku wieśniaków, którzy myśleli, że rozpoznali twarz Garniera, pomimo jego wilczej postaci. Został skazany na spalenie żywcem. Jednym z najsłynniejszych procesów wilkołaków był proces Petera Stubba (również Stube lub Stumpfa) w 1589 r. w Bedburgu niedaleko Kolonii. Postawiony pod pręgierzem i zagrożony torturami, Stubb złożył ponurą spowiedź. Powiedział, że praktykował "niegodziwe sztuki" od 12 roku życia i że diabeł dał mu magiczny pas, który pozwolił mu zmienić się w "pożerającego wilka". Zdjąwszy pasek, powrócił do postaci mężczyzny. Przez 25 lat Stubb terroryzował wieś nocą, tropiąc dzieci, kobiety, mężczyzn, owce, owce i kozy. Był "nienasyconym krwiopijcą", czerpiącym wielką przyjemność z zabijania. Zabił własnego syna i zjadł jego mózg. Zabijał jagnięta, dzieci i inne zwierzęta gospodarskie, "żywiąc się tym samym, najczęściej surowym i zakrwawionym". Zamordował 13 małych dzieci i dwie kobiety w ciąży. Przyznał się do kazirodztwa ze swoją córką Beell (Bell) i seksualnych eskapad z różnymi kochankami, w tym "plotkarką", Katherine Trompin. Jego żądza pozostała niezaspokojona, więc diabeł wysłał mu sukkuba. Stubb został w końcu zdemaskowany, gdy jacyś myśliwi ścigali go w postaci wilka, a on zsunął się z pasa i został rozpoznany. W jego procesie jego córka i Trompin zostali osądzeni jako współuczestnicy niektórych morderstw. Jak wiele skazanych czarownic w Niemczech, Stubb został skazany na tortury i egzekucję. Jeden niezwykły przypadek wilkołaka przypomina ten z benandanti z północnych Włoch: wilkołaki były ludźmi, którzy opuścili swoje ciała i duchem przybrali kształty wilków, schodząc do podziemi, by walczyć z czarownicami. Sprawa została rozpatrzona w 1692 roku w Jurgensburgu w Inflantach, obszarze na wschód od Morza Bałtyckiego, przesiąkniętym wiedzą o wilkołakach, i dotyczył 80-letniego mężczyzny o imieniu Thiess. Thiess swobodnie przyznała się do bycia wilkołakiem. Zeznał, że złamał mu nos mężczyzna o imieniu Skeistan, wiedźma, która nie żyła w chwili, gdy uderzyła Thiessa. Jego opowieść o tym, jak to się stało, była następująca: Skeistan i inne czarownice zapobiegły wzrostowi upraw niosąc ziarno do piekła. Thiess była wilkołakiem, który wraz z innymi wilkołakami próbował chronić uprawy, zstępując do piekła i walcząc z czarownicami, aby odzyskać to, co zostało skradzione. Trzy razy w roku, w noce św. Łucji, Zesłania Ducha Świętego i św. Jana (zmiany sezonowe) odbywały się bitwy. Jeśli wilkołaki opóźniły zejście, czarownice zamknęły bramy piekielne, a plony i bydło, nawet połów ryb, ucierpiały. Wilkołaki nosiły żelazne pręty jako broń, a czarownice nosiły kije od mioteł. Skeistan złamał Thiess nos kijem od miotły owiniętym w koński ogon. Sędziowie, oczywiście, byli zszokowani, słysząc, że wilkołaki, które miały być agentami diabła, nie mogą tolerować diabła i walczyły z czarownicami. Zapytany, co stało się z wilkołakami po śmierci, Thiess odpowiedziała, że zostały pochowane jak zwykli ludzie, a ich dusze poszły do nieba - kolejny szok dla sędziów. Thiess upierała się, że wilkołaki były "ogarami Boga", które służyły ludzkości, uniemożliwiając Diabłu zabranie obfitości ziemi. Gdyby nie oni, wszyscy by ucierpieli. Powiedział, że wilkołaki w Niemczech i Rosji również walczyły z czarownicami w ich własnych piekłach. Thiess odmówił wyznania, że podpisał pakt z diabłem, pomimo wysiłków sędziów. Nawet proboszcz, wezwany do ukarania go za złe postępowanie, nie zdołał przekonać Thiess. Staruszek ze złością powiedział, że jest lepszym człowiekiem niż ksiądz i że nie jest ani pierwszym, ani ostatnim wilkołakiem, który walczy z czarownicami. Sędziowie skazali go na 10 batów za akty bałwochwalstwa i przesądów.
lustra
Jedną z najstarszych form wróżbiarstwa jest krystalomancja lub katatoptromancja, dokonywana za pomocą magicznego lustra. Mówi się, że magowie z Persji używali luster, podobnie jak starożytni Grecy i Rzymianie. W starożytnej Grecji czarownice z Tesalii pisały swoje wyrocznie ludzką krwią na lustrach. Tesalskie wiedźmy podobno nauczyły Pitagorasa, jak wróżyć, trzymając magiczne lustro na Księżycu. Rzymianie, którzy byli biegli w czytaniu lustrzanym, nazywani byli specularii. W tradycji uważa się, że lustra odzwierciedlają duszę i muszą być strzeżone, aby dusza nie zginęła. Te obawy przenoszą się na przesądne zwyczaje, takie jak zakrywanie luster w domu po śmierci, aby zapobiec porwaniu dusz żyjących przez ducha nowo zmarłych; usuwanie luster z pokoju chorych, ponieważ dusza jest bardziej bezbronna w czasie choroby. Według innego przesądu, jeśli spojrzymy nocą w lustro, zobaczymy diabła. W rosyjskim folklorze lustra są wynalazkiem diabła, mającego moc wyciągania dusz z ciał. Aztekowie używali lustrzanych powierzchni, aby trzymać czarownice z daleka. Miskę z wodą z nożem umieszczano w wejściach do domów. Czarownica, która zajrzy do niego, zobaczy jej duszę przebitą nożem i ucieknie. Według innego przekonania czarownice nie mają duszy, a zatem, podobnie jak wampiry, nie mają odbić w lustrach. Średniowieczni i renesansowi magowie często używali luster, misek z wodą, polerowanych kamieni i kryształów do wróżenia, aby zobaczyć przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Czarodzieje z wioski często wykorzystywali lustra do wykrywania złodziei. Bez względu na cel, magowie wpatrywali się w wypolerowaną powierzchnię, aż zahipnotyzowali się w lekkim transie i zobaczyli wizje, które odpowiadały na zadawane im pytania. John Dee, magik nadworny Anglii w XVI wieku, używał zarówno kryształowego jajka, jak i lustra wykonanego z polerowanego czarnego obsydianu, podobno zabranych z Meksyku przez Cortésa. Cagliostro używał luster, podobnie jak słynny XVI-wieczny okultysta Agryppa. Według jednej z legend, Cartaphilus, Żyd wędrujący, poprosił Agryppę w 1525 roku o przedstawienie w swoim lustrze wizji jego zmarłej ukochanej z dzieciństwa. Agryppa poprosił mężczyznę, aby odliczył dziesiątki lat od śmierci dziewczyny i machał magiczną różdżką przy każdym liczeniu. Cartafilus liczył daleko po śmierci dziewczyny. W wieku 149 lat Agryppa poczuł zawroty głowy, ale kazał mu dalej liczyć. Wreszcie, w wieku 1150 roku, w starożytnej Palestynie pojawiła się wizja dziewczyny. Cartafilus zawołał do niej - wbrew napomnieniom Agryppy - i wizja zniknęła. Cartaphilus zemdlał. Później powiedział Agrypie, że był Żydem, który uderzył Chrystusa niosąc krzyż i został skazany na wędrówkę po ziemi. Europejska rodzina królewska wierzyła w magiczne lustra i używała ich. Katarzyna Medycejska, gorliwa wyznawczyni sztuki okultyzmu, miała lustro, które ukazywało jej przyszłość Francji. Henri IV polegał również na magicznym lustrze, aby odkryć polityczne spiski przeciwko niemu. Średniowieczny mag Albertus Magnus zapisał przepis na wykonanie magicznego lustra: Kup lustro i napisz na nim "S. Solam S. Tattler S. Echogordner Gematur". Zakop go na skrzyżowaniu w nieparzystą godzinę. Trzeciego dnia idź na miejsce o tej samej godzinie i wykop je - ale nie bądź pierwszą osobą, która spojrzy w lustro. W rzeczywistości, powiedział Magnus, najlepiej jest pozwolić pierwszemu spojrzeniu psa lub kota.
łzy
Według ludowych wierzeń czarownice nie potrafią ronić łez. Początków tej wiary można doszukiwać się we łzach przelanych nad ukrzyżowaniem Chrystusa i stwierdzeniu św. Bernarda (1091-1153), że łzy pokornych mogą przeniknąć niebo i zwyciężyć niepokonanych. Dlatego rozumowano, że łzy były obrazą dla diabła, który robił wszystko, co było konieczne, aby powstrzymać płacz swoich czarownic. Ta "prawda" została powtórzona w średniowiecznych przewodnikach łowców czarownic, takich jak Malleus Maleficarum (1486) oraz przez czołowych demonologów XVI wieku, takich jak Jean Bodin. W De la Demonomanie des Sorciers (1580), Bodin stwierdził, że czarownice i czarodzieje nie mogą płakać ani patrzeć człowiekowi bezpośrednio w oczy. Jakub I z Anglii (James VI of Scotland) napisał w Daemonologie (1597):
… Groźcie im [czarownicom] i torturujcie je, jak wam się podoba, podczas gdy najpierw się nawracają; (Bóg nie pozwala im ukryć uporu w tak straszliwej zbrodni) aczkolwiek szczególnie kobiety potrafią inaczej ronić łzy przy każdej lekkiej okazji, kiedy to zrobią, tak, chociaż to było wbrew pozorom, jak krokodyle.
Niezdolność oskarżonej czarownicy do płaczu podczas jej przesłuchania, tortur lub procesu uznano za dowód, że jest czarownicą. Nigdy nie brano pod uwagę możliwości, że dana osoba może być poza łzami z powodu przerażenia lub bólu; oskarżony był przeklęty, jeśli nie płakała, i przeklęty, jeśli płakała. Malleus Maleficarum instruuje sędziów, aby zwracali szczególną uwagę na łzy:
Albowiem zarówno słowa zacnych mężów z dawnych czasów, jak i nasze własne doświadczenie uczy nas, że jest to znak najpewniejszy. nie będzie mógł płakać.
Sędziowie zostali ostrzeżeni, że wiedźmy, wiedząc, że brak łez jako dowód ich winy, mogą próbować udawać płacz, smarując policzki śliną. Pozwani mieli być przez cały czas uważnie obserwowani pod kątem tej sztuczki. Malleus Maleficarum zauważa, że chociaż czarownice nie będą płakać w obecności sędziów lub podczas przesłuchania, będą płakać w swoich celach. Nie należało jednak traktować tego poważnie, ponieważ najprawdopodobniej była to sztuczka Diabła, "podobno płaczliwy smutek, tkanie i oszukiwanie są właściwe kobietom". Jeśli oskarżona czarownica była w stanie płakać, należało ją wypisać, chyba że nadal istniało "poważne podejrzenie", że rzeczywiście jest czarownicą. Oczywiście wielu oskarżonych, którzy płakali, zostało mimo to skazanych za czary, ponieważ istniało wiele innych sposobów udowodnienia winy. Wydając wyrok, sędzia może dać oskarżonej ostatnią szansę udowodnienia swojej niewinności płaczem. Według Malleusa kładł rękę na jej głowie i wypowiadał:
Zaklinam Cię na gorzkie łzy wylane na Krzyżu przez naszego Zbawiciela Pana Jezusa Chrystusa za zbawienie świata i przez płonące łzy wylane w godzinach wieczornych na Jego rany przez Najświętszą Maryję Pannę, Jego Matkę i przez wszystkie łzy, które wylali tu na tym świecie święci i wybrani Boży, od których oczy otarł teraz wszystkie łzy, że jeśli jesteś niewinny, wylewasz teraz łzy, ale jeśli jesteś winny, to w żadnym wypadku tego nie zrobisz. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Do czasu wydania wyroku wiele ofiar było niezdolnych do łez. Niektórzy byli torturowani do tego stopnia, że ledwo byli przytomni; inni mieli złamaną wolę życia. Płacz może oznaczać tylko powrót do tortur; odmowa płaczu może sprowadzić na szybszą, a zatem miłosierną śmierć.
Liga Czarownic o Świadomości Publicznej
Międzynarodowa organizacja edukacyjna z siedzibą w Salem w stanie Massachusetts, która działa na rzecz wyeliminowania uprzedzeń i bigoterii wobec czarownic i czarów, zwłaszcza w mediach. Liga Wiedźm Publiczna Świadomości (WLPA) została zorganizowana w 1986 roku przez Salem Witch Laurie Cabot, aby zaprotestować przeciwko filmowaniu powieści Johna Updike′a Czarownice z Eastwick. Powieść dotyczy trzech "czarownic" związanych z Diabłem. Liga łączy się z głównymi grupami czarownic na całym świecie. Współpracuje również z Amerykańskim Związkiem Swobód Obywatelskich w zakresie interesów związanych z wolnością religijną oraz z departamentami policji w sprawie zbrodni okultystycznych nie popełnionych przez czarownice, ale automatycznie obwinianych o nie. WLPA ujawniło "File 18", tajny biuletyn skompilowany w latach 80. przez funkcjonariusza policji, który stanowił "okultystyczną listę trafień" dla policji, fałszywie nazywając poszczególne organizacje czarownic i rzemieślników jako te, które można podejrzewać o zbrodnie okultystyczne. WLPA utrzymuje sieć "Ludzi Zasobów Informacyjnych", którzy działają jako źródła kontaktów dla mediów i opinii publicznej oraz monitorują media w przedstawianiu czarownic. W przypadku nieścisłości i nieprawdziwych oświadczeń Liga odpowiada, przesyłając odpowiednie informacje edukacyjne i prawne. WLPA nie zajmuje się sprawą dyskryminacji indywidualnej