Miliony turystów przejeżdżających codziennie przez hinduskie świątynie w Indiach prawdopodobnie nie mają pojęcia, że są filmowani. Kamery służą nie tylko do szpiegowania, ale do transmitowania rytuałów religijnych przez Internet, umożliwiając tym, którzy nie mogą udać się do świątyni, na zdalne uczestnictwo. Cyfryzacja praktyk religijnych w Indiach zaowocowała powstaniem wielu powiązanych biznesów internetowych. Na przykład Saranam.com pobiera opłaty od 4 do 300 USD za wykonanie całego menu ceremonii religijnych w praktycznie każdej świątyni w kraju. Jeśli jesteś zbyt zajęty, aby samemu udać się do świątyni, niewielka opłata umożliwia jednemu z „franczyzobiorców” Saranam wykonanie wymaganych usług religijnych w Twoim imieniu. E-Darshan.org, kolejna indyjska innowacja, która prawdopodobnie została zainspirowana przez YouTube, gromadzi filmy przedstawiające rytuały odprawiane w najsłynniejszych świątyniach w całym kraju, a także transmituje niektóre z nich w czasie rzeczywistym. Indie nie są tutaj wyjątkowe. W Chinach start-up o nazwie china-tomb.cn czerpie korzyści z szybko rosnącego popytu na internetowe usługi żałobne. Chińczycy mają zwyczaj odwiedzania pomników i grobowców swoich bliskich podczas festiwalu Qingming; ta tradycja zamiatania grobów jest częścią tradycji chińskiej od VIII wieku. Podróżowanie po Chinach jest często niepraktyczne. W ten sposób nowa generacja stron internetowych pobiera od żałobników niewielką opłatę (niewiele ponad dolara) za skonfigurowanie wirtualnych alternatyw i rozrzucenie ich po Internecie. Chińscy internauci mają również szeroki wybór cmentarzy internetowych, pełnych internetowych sal pamięci, e-nagrobków, e-kadzideł i e-kwiatów (niektóre cmentarze zostały uruchomione przez chiński rząd na początku XXI wieku). Te możliwości zorganizowania wirtualnego nabożeństwa żałobnego za zmarłych są dość popularne, zwłaszcza w diasporze. Religia polityczna również czerpie zyski z technologii. Na początku 2010 roku egipskie Bractwo Muzułmańskie, organizacja islamistyczna, która jest zaskakująco wygodna z nowoczesną technologią, ujawniła witrynę podobną do Wiki, na której każdy może pomóc w sporządzaniu wykresów historii ruchu (strona została uruchomiona z 1700 artykułami). Chodzi o to, aby stworzyć dokument historyczny i przedstawić młodych ludzi, zwłaszcza tych, którzy tego nie robią, mają dostęp do najważniejszych tekstów ruchu, do kluczowych idei ruchu. Witryna znajdująca się na serwerze w Stanach Zjednoczonych jest znacznie trudniejsza do zamknięcia władzom egipskim (tak jak to miało miejsce w przypadku wcześniejszej witryny Brotherhood hostowanej w Egipcie). Jak się okazuje, Internet ożywił wiele praktyk religijnych i kulturowych, które globalizacja miała zniszczyć, jeśli nie całkowicie wyeliminować. Rozważmy przypadek Gokce, małej tureckiej wioski w pobliżu południowej granicy kraju z Syrią. Chociaż poligamia została zakazana w Turcji w 1926 r., Praktyka ta nadal istnieje na wielu obszarach wiejskich, w tym w Gokce. Jeszcze do niedawna samotne serca Gokce szukające kolejnej żony musiały wskoczyć do autobusu i pojechać do Syrii. Dziś większość takich „romantycznych” przedsięwzięć zaczyna się online, dzięki pierwszej kafejce internetowej Gokce, która została otwarta w 2008 roku. „Wszyscy przychodzą teraz do kafejki internetowej, aby znaleźć żonę. Czasami nie ma miejsca, aby usiąść ”- powiedział właściciel kawiarni EurasiaNet. W rezultacie poligamia rośnie, a szczególnie popularne są narzeczone z Maroka, które nie potrzebują wizy, aby wjechać do Turcji. Zamiast zmienić męskich mieszkańców Gokce w kosmopolitycznych obrońców praw kobiet, Internet jedynie umocnił ich status jako kosmopolitycznych poligamistów. Podobnie, chociaż kuszące jest wierzyć, że wprowadzenie telefonów komórkowych i technologii przesyłania wiadomości tekstowych do saudyjskich gospodarstw domowych mogło zapewnić kobietom więcej prywatności, w rzeczywistości mogło się zdarzyć odwrotnie, ponieważ mężowie mogą teraz otrzymywać automatyczne wiadomości tekstowe za każdym razem, gdy ich żony opuszczają dom. kraj. Tweety nie zlikwidują wszystkich naszych różnic narodowych, kulturowych i religijnych; mogą je akcentować. Przekonanie o cyberutopii, że Internet zmieni nas w wyjątkowo tolerancyjnych obywateli świata, zbyt chętnych do powstrzymania naszych podłych uprzedzeń i otwarcia umysłów na to, co widzimy na monitorach, okazało się bezpodstawne. W większości przypadków jedynymi ludźmi, którzy nadal wierzą w ideał elektronicznej globalnej wioski, są ci, którzy staliby się tolerancyjnymi kosmopolitami nawet bez Internetu: elita intelektualna, która biegnie po świecie. Zwykli ludzie nie czytają witryn takich jak Global Voices, agregator najciekawszych postów na blogach z całego świata; zamiast tego znacznie chętniej wykorzystają Internet do ponownego odkrycia własnej kultury – i, ośmielmy się to powiedzieć, własnej narodowej fanatyzmu. Dobra wiadomość jest taka, że nie pędzimy w kierunku zglobalizowanej nirwany, w której wszyscy jedzą w MacDonalds i oglądają te same hollywoodzkie filmy, czego obawiali się niektórzy wczesni krytycy globalizacji. Zła wiadomość jest taka, że pod naciskiem sił religijnych, nacjonalistycznych i kulturowych ponownie rozpalonych przez Internet globalna polityka może stać się jeszcze bardziej złożona, kontrowersyjna i fragmentaryczna. Podczas gdy wielu na Zachodzie postrzega Internet jako doskonałą okazję do ożywienia najmniej wiarygodnych fragmentów teorii modernizacji – niegdyś popularnego przekonania, że przy pewnej pomocy wszystkie rozwijające się społeczeństwa mogą osiągnąć punkt startowy, w którym umieszczą swoją historię, kulturę , a religia wstrzymana i po prostu podążaj za krokami politycznymi krajów bardziej rozwiniętych – takie idee nie mają zbyt wielu podstaw w rzeczywistości. Egipskie Bractwo Muzułmańskie z pewnością nie postrzega Internetu jako narzędzia hipermodernizacji, ponieważ odrzuca sam projekt hipermodernizacji, przynajmniej w przypadku, gdy jest on sprzedawany przez neoliberalne instytucje, które wspierają reżim Mubaraka, któremu się sprzeciwiają. I chociaż inni mają wątpliwości co do swojej wizji przyszłości Egiptu i ogólnie Bliskiego Wschodu, Bracia nie mają nic przeciwko korzystaniu z nowoczesnych narzędzi, takich jak Internet, aby to osiągnąć. Przecież nowoczesne technologie sprzyjają wszelkim rewolucjom, nie tylko tym, które mają zdecydowanie prozachodni charakter. Nawet tak pobożny konserwatysta jak ajatollah Chomeini nie stronił od używania kaset magnetofonowych do rozpowszechniania swoich kazań w szachach w Iranie. „Walczymy z autokracją, o demokrację, za pomocą kseroksracji” – brzmiało jedno z wielu haseł technologicznych, które inteligencja antyszacha przyjęła pod koniec lat siedemdziesiątych. Gdyby Twitter istniał w tamtym czasie, demonstranci przeciwko szachowi z pewnością świętowaliby Twitterokrację. I chociaż Republika Islamska obejmowała wiele elementów nowoczesności – klonowanie, tętniący życiem legalny rynek darowizn narządów, teoria strun, by wymienić tylko kilka dziedzin, w których współczesny Iran znacznie wyprzedza swoich rówieśników na Bliskim Wschodzie – jego polityka i opinia publiczna życie wciąż kształtuje dyskurs religijny. Jest całkiem prawdopodobne, że duża część zarówno funduszy Zachodu, jak i jego uwagi będzie musiała zostać skierowana na złagodzenie nieuniknionych negatywnych skutków, jakie religia oparta na Internecie będzie miała na sprawy światowe. Nie jest to moralna ocena religii: okazała się dobra dla demokracji i wolności w pewnych momentach historii, ale historia pokazała również, jak zgubny może być jej wpływ. Zobowiązanie do wolności w Internecie – lub połączenie różnych jego elementów – może być właściwym i nieuniknionym wyborem moralnym, jakiego Zachód musi dokonać (aczkolwiek z tysiącem przypisów), ale Zachód musi także zrozumieć, że swobodniejszy Internet ze swej natury może znacząco zmienić resztę agendy, tworząc nowe problemy i umacniając stare. Nie oznacza to, że Zachód powinien rozpocząć ambitną globalną kampanię cenzurującą Internet. Różne kraje wymagają raczej różnych kombinacji polityk, niektóre z nich mają na celu przeciwdziałanie i łagodzenie wpływu religii i innych sił kulturowych, a inne wzmacnianie ich wpływu.