Ale byłoby nieszczere sugerować, że tylko neokonserwatyści lubią zagłębiać się w swoją dawną chwałę, aby zmagać się z cyfrowym światem. To, że intelektualne dziedzictwo zimnej wojny można zmienić w celu lepszego zrozumienia rosnącej liczby pojawiających się problemów związanych z Internetem, jest założeniem szeroko rozpowszechnionym w amerykańskim spektrum politycznym. „Aby wygrać cyberwojnę, spójrz na zimną wojnę” – pisze Mike McConnell, były szef amerykańskiego wywiadu. „[Walka o wolność w Internecie] jest bardzo podobna do problemu, który mieliśmy podczas zimnej wojny”, przyznaje Ted Kaufman, demokratyczny senator z Delaware. Freud nieźle się roześmiał, widząc, jak Internet, wysoce odporna sieć zaprojektowana przez wojsko amerykańskie do zabezpieczania komunikacji w przypadku ataku ze strony Związku Radzieckiego, stara się pokonać swoje zimnowojenne pochodzenie. Taki intelektualny recykling nie jest zaskakujący. Walka z komunizmem dostarczyła establishmentowi polityki zagranicznej tak wiele modnych frazesów i metafor – żelazną kurtynę, imperium zła, gwiezdne wojny, przepaść rakietową – że wiele z nich można dziś wskrzesić z martwych – po prostu dodając irytujące kwalifikatory jak „cyber-”, „digital” i „2.0”. Z racji dzielenia części nazwy ze słowem „zapora ogniowa”, Mur Berliński jest zdecydowanie najczęściej nadużywanym terminem ze słownika zimnej wojny. Senatorom szczególnie podoba się myślenie metaforyczne, które inspiruje. Apelował do tego Arlen Specter, demokrata z Pensylwanii ,że rząd amerykański ma „zwalczać ogień ogniem w poszukiwaniu sposobów na przełamanie tych zapór ogniowych, których dyktatury używają do kontrolowania swoich ludzi i utrzymania się przy władzy”. Czemu? Ponieważ „zburzenie tych murów może odpowiadać efektowi tego, co wydarzyło się, gdy zburzono mur berliński”. Przemawiając w październiku 2009 roku Sam Brownback, republikański senator z Kansas, przekonywał, że „kiedy zbliżamy się do 20. rocznicy zerwania muru berlińskiego, musimy. . . zobowiązujemy się do znalezienia sposobów na burzenie. . . cyber-ściany ”. Wydaje się, że autorzy przemówień Ronalda Reagana wrócili do miasta, wygłaszając przemówienia o Internecie. Europejscy politycy są równie poetyccy. Carl Bildt, były premier Szwecji, uważa, że dyktatury toczą przegraną bitwę, ponieważ „cyber-mury runą tak samo, jak niegdyś betonowe ściany”. Nawet członkowie przeważnie liberalnych organizacji pozarządowych nie mogą oprzeć się pokusie. „Podobnie jak w czasie zimnej wojny [kiedy] mieliście żelazną kurtynę, niepokój budzą autorytarne rządy. . . opracowują wirtualną kurtynę ”- mówi Arvind Ganesan z Human Rights Watch. Dziennikarze, zawsze chętni do poświęcenia niuansów w imię rzekomej jasności, są największymi nadużyciami w historii zimnej wojny, aby wyjaśnić imperatyw promowania wolności w Internecie wśród swoich odbiorców. Roger Cohen, felietonista ds.zagranicznych w International Herald Tribune, pisze, że „Zburz ten mur!” był okrzykiem XX wieku, właściwym okrzykiem dla XXI wieku jest „Zburz tę zaporę!” David Feith z Ministerstwa Spraw Zagranicznych twierdzi, że „tak jak Niemcy z NRD zmniejszyli legitymację Związku Radzieckiego, uciekając przez Checkpoint Charlie, tak samo„ haktywiści ”robią to samo, naruszając internetowe ściany internetowe”. Aby rozwiać wszelkie podejrzenia, że taka rozwiązłość językowa może być zwykłym zbiegiem okoliczności, Eli Lake, redaktor współpracujący z Nową Republiką, uważa, że „podczas zimnej wojny dominującą metaforą opisującą represje wobec reżimów totalitarnych był Mur Berliński. Aby zaktualizować tę metaforę, powinniśmy porozmawiać o The Firewall ”, jakby podobieństwo między tymi dwoma przypadkami było oczywiste. Sytuacja pogarsza się, gdy obserwatorzy zaczynają opracowywać to, co uważają za pouczające i wnikliwe podobieństwa, które wykraczają poza zwykłe połączenie muru berlińskiego z zaporą ogniową, próbując ustalić niemal funkcjonalną tożsamość między niektórymi działaniami i zjawiskami epoki zimnej wojny a dzisiejszego Internetu. W ten sposób blogowanie staje się samizdatem (Lee Bollinger z Columbia University głosi, że „podobnie jak podziemny samizdat … Internet pozwolił wolności słowa uniknąć zasięgu najbardziej autorytarnych reżimów”); blogerzy stają się dysydentami (Alec Ross, starszy doradca Hillary Clinton ds. innowacji, mówi, że „blogerzy są formą dysydentów XXI wieku”); a sam Internet staje się nową i ulepszoną platformą dla zachodnich nadawców (Clay Shirky z New York University twierdzi, że to, na co pozwala Internet w państwach autorytarnych „jest o wiele bardziej groźne niż Głos Ameryki”). Ponieważ słownictwo związane z zimną wojną tak głęboko wpływa na sposób, w jaki zachodni decydenci konceptualizują Internet i mierzą jego skuteczność jako instrumentu polityki, nic dziwnego, że tak wielu z nich jest pod wrażeniem. Blogi są rzeczywiście skuteczniejsze w rozpowszechnianiu zakazanych informacji niż kserokopiarki . Początki bardzo ambitnego programu cyber-oszustw są więc łatwe ; każdy, kto poważnie traktuje te wszystkie metafory, niezależnie od ideologii, nieuchronnie zostanie doprowadzony do przekonania, że Internet jest nowym polem bitwy o wolność i że tak długo, jak zachodni politycy mogą zapewnić, że stare cybermury zostaną zniszczone i żadne nowe nie zostaną wzniesiony na ich miejscu autorytaryzm jest skazany na porażkę.