W połowie IV wieku p.n. niegdyś dumne greckie miasta-państwa znalazły się w tarapatach. Nowa potęga, Macedonia, rozwijała się na północy i wkrótce jej król Filip II miał pod swoją kontrolą większość południowej Grecji. Wyobraź sobie – greckie państwa-miasta, które zaledwie 150 lat wcześniej połączyły się, by pokonać Persję, miały teraz stać się nieistotne. Ksenofont kończy swoją historię Hellenica opisem bitwy pod Mantineią w 362 r. p.n.e. W tej bitwie Tebańczycy pokonali szereg innych miast, w tym zarówno Ateny, jak i Spartę. Konkluduje, wskazując, że kolejna wielka bitwa tak naprawdę niczego nie rozwiązała:
Obie strony ogłaszały zwycięstwo, ale nie można powiedzieć, że . . . każda ze stron była w lepszej sytuacji po bitwie niż przed nią. W rzeczywistości po bitwie w Grecji panowała jeszcze większa niepewność i zamieszanie niż wcześniej.
Ksenofont daje całkiem dobre podsumowanie wszystkiego, co przydarzyło się greckim państwom-miastom od początku wojny peloponeskiej w 431 r. p.n.e. Niestety, greckie miasta-państwa nie mogły winić nikogo oprócz siebie. Po tym wszystkim, co się wydarzyło – wszystkich wojnach, traktatach, małych imperiach, ligach i złamanych obietnicach – niegdyś wielkie miasta-państwa były na łasce innego obcego najeźdźcy, Macedończyków.