Być może najbardziej niepokojące jest przeformułowanie problemów społecznych jako serii problemów technologicznych, które odwracają uwagę decydentów od rozwiązywania problemów, które nie mają charakteru technologicznego i nie można ich przeformułować. Ponieważ media wciąż dominują nad rolą, jaką telefony komórkowe odegrały w napędzaniu wzrostu gospodarczego w Afryce, decydenci nie mogą sobie pozwolić na zapominanie, że same innowacje nie uwolnią afrykańskich narodów od wszechobecnej korupcji. Takie osiągnięcie będzie wymagało dużej woli politycznej. W przypadku jego braku, nawet najbardziej wyszukana technologia poszłaby na marne. Fundusze na komputeryzację Sudanu pozostałyby niewydane, a komputery pozostałyby nietknięte, o ile wielu polityków regionu jest „bardziej przyzwyczajonych do noszenia AK-47 i organizowania zasadzek niż pisania na laptopach”, jak pisał dla Financial Times tak trafnie to ujął. Wręcz przeciwnie, kiedy wprowadzamy do takich ustawień wielofunkcyjną technologię, taką jak telefon komórkowy, często może ona mieć skutki uboczne, które tylko pogłębiają istniejące problemy społeczne. Kto mógł to przewidzieć, dowiadując się o wielu możliwościach transferu pieniędzy oferowanych przez bankowość mobilną, Kenijscy policjanci zażądaliby, aby kierowcy płacili teraz łapówki za pomocą znacznie łatwiejszych do ukrycia transferów czasu lotniczego zamiast gotówki? W przypadku braku silnych instytucji politycznych i społecznych technologia może jedynie przyspieszyć upadek władzy państwowej, ale łatwo jest stracić z oczu dynamikę świata rzeczywistego, gdy jest się tak zafascynowanym rzekomą błyskotliwością rozwiązania technologicznego. W przeciwnym razie decydenci ryzykują, że popadną w bezmyślny podziw dla technologii jako panaceum, które brytyjski architekt Cedric Price kiedyś wyśmiał, zastanawiając się: „Technologia jest odpowiedzią, ale jakie było pytanie?” Kiedy poprawki techniczne zawodzą, ich zwolennicy zwykle szybko sugerują inną, skuteczniejszą poprawkę techniczną jako remedium – i zwalczają ogień ogniem. Oznacza to, że chcą walczyć z problemami technologii za pomocą jeszcze większej ilości technologii. To wyjaśnia, dlaczego walczymy ze zmianą klimatu, jeżdżąc bardziej oszczędnymi samochodami i chroniąc się przed inwigilacją internetową, polegając na narzędziach, które szyfrują nasze wiadomości i ukrywają naszą tożsamość. Często to tylko pogarsza sytuację, ponieważ wyklucza bardziej racjonalną i wszechstronną dyskusję na temat pierwotnych przyczyn problemu, zmuszając nas do radzenia sobie z bardzo widocznymi i nieistotnymi objawami, które można zamiast tego tanio wyleczyć. Tworzy to niekończącą się i niezwykle kosztowną grę w kotka i myszkę, w której, gdy problem się pogarsza, społeczeństwo jest zmuszone do finansowania jeszcze nowszych, potężniejszych narzędzi, aby go rozwiązać. W ten sposób unikamy poszukiwania bardziej efektywnego nietechnologicznego rozwiązania, które będąc droższe (politycznie lub finansowo) w krótkim okresie, mogłoby zakończyć problem raz na zawsze. Powinniśmy oprzeć się pokusie naprawiania nadużyć technologii, stosując do nich jeszcze więcej technologii. Jak, na przykład, większość zachodnich rządów i fundacji zdecydowała się na walkę z cenzurą Internetu przez autorytarne rządy? Zwykle poprzez finansowanie i promowanie technologii, która pomaga ominąć ten problem. Może to być odpowiednie rozwiązanie dla niektórych krajów – na przykład Korei Północnej, gdzie zachodnie rządy mają bardzo niewielki wpływ dyplomatyczny i polityczny – ale niekoniecznie jest to najlepsze podejście do radzenia sobie z krajami, które są nominalnie zachodnimi sojusznikami. W takich przypadkach niemal wyłączne skupienie się na zwalczaniu cenzury za pomocą narzędzi antycenzuracyjnych odwraca uwagę decydentów od zajmowania się podstawowymi przyczynami cenzury, które najczęściej mają związek z nadmiernymi ograniczeniami, jakie opresyjne rządy nakładają na wolność słowa. Łatwa dostępność technologii obchodzenia środków nie powinna wykluczać decydentów z bardziej ambitnych – i ostatecznie bardziej skutecznych – sposobów zaangażowania. W przeciwnym razie zarówno rządy zachodnie, jak i autorytarne otrzymają darmową przepustkę. Demokratyczni przywódcy udają, że po raz kolejny bohatersko niszczą Mur Berliński, podczas gdy ich autorytarni odpowiednicy chętnie się z tym pogodzą, ponieważ znaleźli inne skuteczne sposoby kontrolowania Internetu. W idealnym świecie zachodnia kampania mająca na celu zakończenie cenzury Internetu w Tunezji lub Kazachstanie koncentrowałaby się przede wszystkim na wywieraniu politycznej presji na zaprzyjaźnionych z Zachodem autorytarnych władców i zajmować się również światem gazet i czasopism offline. W wielu z tych krajów dziennikarze w kagańcu nadal pozostawaliby dominującą taktyką tłumienia sprzeciwu, dopóki przynajmniej więcej ich obywateli nie wejdzie do Internetu i nie zacznie z niego korzystać w innych celach niż zwykłe używanie poczty elektronicznej lub czatowanie z bliskimi za granicą. drwali w Tadżykistanie w celu obejścia rządowego systemu kontroli Internetu niewiele znaczy, gdy zdecydowana większość populacji otrzymuje informacje z radia i telewizji. Poza swoimi przemyśleniami na temat bomb wodorowych i wojny, Weinberg nie dyskutował o tym, jak poprawki technologiczne mogą wpłynąć na politykę zagraniczną. Niemniej jednak wciąż można prześledzić, jak tendencja do ujmowania problemów polityki zagranicznej w kategoriach poprawek technologicznych wpłynęła na myślenie Zachodu o rządach autorytarnych i roli, jaką może odegrać Internet w ich podważaniu. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech argumentacji Weinberga było przekonanie, że łatwa dostępność jasnych rozwiązań technologicznych może pomóc decydentom lepiej zrozumieć i zidentyfikować problemy, z którymi się borykają. „Problemy [społeczne] są w pewnym sensie trudniejsze do zidentyfikowania tylko dlatego, że ich rozwiązania nigdy nie są jednoznaczne” – napisał Weinberg. „Z drugiej strony dostępność wyraźnego i pięknego rozwiązania technologicznego często pomaga skupić się na problemie, którego rozwiązaniem jest nowa technologia”. Innymi słowy, tylko dlatego, że decydenci mają „wyraźne i piękne rozwiązanie technologiczne”, aby przebić się przez zapory ogniowe, są skłonni wierzyć, że problemem, który muszą rozwiązać, jest w rzeczywistości łamanie zapór ogniowych, podczas gdy często tak nie jest. . Podobnie, tylko dlatego, że Internet – ta ostateczna poprawka technologiczna – może pomóc zmobilizować ludzi wokół pewnych przyczyn, kuszące jest konceptualizowanie problemu również w kategoriach mobilizacji. Jest to jedna z tych sytuacji, w których wyjątkowe cechy poprawek technologicznych uniemożliwiają decydentom odkrycie wielu ukrytych wymiarów wyzwania, co prowadzi ich do identyfikacji i rozwiązywania problemów, które są łatwe do rozwiązania, a nie tych, które wymagają natychmiastowej uwagi. Wiele wezwań do zastosowania rozwiązań technologicznych do złożonych problemów społecznych trąci poruszeniem technologii dla samej technologii – technologicznym fetyszyzmem skrajnej różnorodności – któremu decydenci polityczni powinni się oprzeć. W przeciwnym razie ryzykują przepisanie ulubionego leku tylko na podstawie kilku typowych objawów, nawet nie zadając sobie trudu, aby postawić diagnozę. Ale ponieważ przepisywanie leku na kaszel komuś, kto ma raka, jest nieodpowiedzialne, tak jest to zastosowanie większej ilości technologii do problemów społecznych i politycznych, które nie mają charakteru technologicznego.